Jan Nowak, znany księgarz i kronikarz dziejów miasta, nie był jedynym rymopisem, który ujawnił w okresie międzywojennym swój poetycki talent. Na łamach miejscowych gazet często publikowali okolicznościowe wierszyki liczni wierszokleci
Na ogół druk tekstu w mowie wiązanej przechodził bez echa, z jednym wyjątkiem. Sporo zamieszania wywołało opublikowanie 29 marca 1931 roku na szpaltach 17 numeru „Nowin” rymowanego tekstu Ryszarda Kiszki „Złota wolność”. Właściwie składająca się z 20 wersów rymowanka była przeznaczona do śpiewania na melodię rosyjskiej pieśni ludowej „Wołga, Wołga”. Dlaczego właśnie tę melodyjkę wybrał autor, a nie na przykład równie popularną „Kalinkę” nie wiadomo. Może powolny, dostojny rytm pieśni zdecydował albo po prostu polubił ją Ryszard Kiszka.
Sam tekst Kiszki był równie napuszony i nadęty jak melodia, pełen patriotycznych deklaracji i zapewnień o przywiązaniu śląskiego ludu do rodzinnej ziemi. Lekkości nie nadało mu nawet to, że był przeplatany rymami, dość pospolitymi zresztą.
Setki lat nasz lud kochany
W ciężkim jarzmie pruskim żył
Lecz na duchu nie złamany
Zawsze wiernym Polsce był (…)
(…) Już niewola przeminęła
Świat podziwia śląski cud
Jeszcze Polska nie zginęła
Póki żyje śląski lud
Usprawiedliwieniem dla patetycznych słów autora mogło być przeznaczenie jego tekstu do odśpiewania na uroczystej Akademii Plebiscytowej, zorganizowanej z okazji 10 rocznicy plebiscytu na Górnym Śląsku, 29 marca 1931 roku przez tarnogórskie koło Związku Obrony Kresów Zachodnich w sali Kubańskiego. Uroczystość rozpoczęło Towarzystwo Śpiewu Wanda odśpiewaniem hymnu państwowego i „Roty”. Akompaniowała orkiestra nauczycieli. Odśpiewana została także przez gości pieśń „Złota wolność” autorstwa Ryszarda Kiszki.
Wśród zaproszonych szerokich warstw społecznych znalazł się – ponoć niezaproszony – gość, który nie był powstańcem śląskim ani działaczem plebiscytowym i jako jedyny był niezadowolony z wykonania monumentalnej pieśni Kiszki. Z przekąsem dopytywał się głośno, dlaczego Ślązacy „Wołgą chcą dopłynąć aż do Krakowa”. Kręcił przy tym nosem na rosyjską melodię. Mało tego podzielił się swoimi wątpliwościami z reporterem „Gazety Krakowskiej”, bo gość pochodził z tego królewskiego miasta. Działacze ZOKZ nie wzięli sobie zbytnio do serca tych uwag osoby niereprezentującej żadnej władzy, w dodatku zamieszkałej poza Tarnowskimi Górami. „Przejdźmy do porządku dziennego nad tym wydarzeniem”, podsumowali na łamach „Nowin”.
Ryszard Bednarczyk