Menu Zamknij

Magazyny co cztery mile

Dzięki staraniom Bractwa Kurkowego, w ubiegłym roku można było przez miesiąc podziwiać na Rynku pomnik „Wiktoria Wiedeńska”

Gdyby mieszkańców nie było stać na wyżywienie wojsk odsieczowych, król Jan III Sobieski nigdy nie przyjechałby do miasta gwarków

Przemarsz wojsk króla Jana III Sobieskiego latem 1683 roku cieszył się wielkim zainteresowaniem śląskich mieszczan i wieśniaków, którzy tłumnie wylegali na gościńce, żeby podziwiać zbrojne oddziały zmierzające na odsiecz Wiednia. Przy okazji oddawali hołd królowi sąsiedniego państwa, z którym odczuwali kulturowy związek, mimo że Śląsk nie leżał wtedy w granicach Rzeczypospolitej. Tak huczna wędrówka była swoistą rozrywką dla mieszkańców, ale i okazją do uszczknięcia choćby cząstki prowiantu przygotowanego dla zbrojnych.
O przygotowanie żywności dla żołnierzy i paszy dla koni polski król poprosił już na kilka tygodni przed wyruszeniem pod Wiedeń. Zaprowiantowaniem blisko 22 tysięcy wojskowych zajął się cesarski poseł na dworze polskiego króla baron Jan Krzysztof Zierowski. Na jego polecenie starosta Śląska Jan Kaspar zarządził przygotowanie zapasu żywności i paszy. Wyznaczył także komisarzy odpowiedzialnych za przemarsz i wyznaczenie trasy, która nie poprowadziła najkrótszą drogą przez Pszczynę, gdyż miasto to nie miało prowiantu dla tak wielkiej armii.
Wprawdzie koszt utrzymania wojsk zmierzających na odsiecz Wiednia wziął na siebie cesarz Leopold I, obiecując w traktacie obronnym wypłacić Rzeczypospolitej na potrzeby wojny 1,2 mln złotych polskich ze skarbu władcy. Jednak wyżywienie dla wojska musieli przygotować mieszkańcy miejscowości znajdujących się na trasie przemarszu, co było sporym ciężarem dla ludności. Aby ulżyć bezpośrednio goszczącym żołnierzy, do aprowizacji wojska użyto zapasów zboża przechowywanego w Opawie.
Miejscowi mieli już doświadczenia związane z przemarszem trzytysięcznego korpusu marszałka nadwornego Hieronima Lubomirskiego, który wyruszył z głównym taborem z Krakowa 13 sierpnia 1683 roku, dwa dni wcześniej niż król i poprzedzał wojska królewskie. Do dziś zachowały się w archiwach skargi i żądania rekompensaty związane z przemarszem. I tak mieszczka bytomska, wdowa Anna Olszówka wykazała i oszacowała straty poniesione z powodu wojsk króla Jana. Wymieniła trzy składy owsa, pół kopy żyta, ponadto piwo, gorzałkę i jadło o łącznej wartości 2 talarów i 12 groszy. Mieszczanin bytomski Mateusz Mokrski przedstawił wykaz strat poniesionych podczas pobytu wojska polskiego. Na stacjonowanie u niego Hieronima Lubomirskiego i podskarbiego Jana Andrzeja Morsztyna wydał łącznie 3 talary i 8,5 groszy.
Żeby uniknąć podobnych nadużyć, wojska Sobieskiego nie stacjonowały w kwaterach mieszczan, lecz rozkładały obozy pod namiotami za miastem. W Tarnowskich Górach, gdzie króla, który wjechał do miasta 20 sierpnia 1683 roku kolaską w towarzystwie królowej Marii, uroczyście powitali baron Euzebiusz Oppersdorff, namiestnik cesarski, z okoliczną szlachtą i władzami z Ratusza, Sobieski nocował w obozowisku z żołnierzami. Choć istnieją sugestie, że spędził noc pod dachem w budynku starostwa na Rynku. Pierwsze pod Wiedeń 21 sierpnia 1683 roku na wozach dostarczonych przez cesarza wyruszyły artyleria i piechota. Para królewska 22 sierpnia 1683 roku po nabożeństwie w kościele odebrała za wałami prezentację jazdy. Po rozstaniu z królową, wracającą do Krakowa, Sobieski wraz z synem Jakubem, wyruszyli do Gliwic. W mieście zostało 4 drabantów, którzy mieli dostarczać listy króla do małżonki.

Jak zapisał Mikołaj Dyakowski w „Diariuszu wiedeńskiej okazji roku 1683” na Śląsku nie było kłopotów z aprowizacją. Co cztery mile stały szopy pełne owoców i chleba, baranów, siana i piwa. Były bryki do rozwożenia prowiantu, którego połowa zostawała na miejscu. Magazyny po odejściu wojsk na pewno długo pełne nie stały, skwapliwie opróżnione przez miejscową ludność.
 

Ryszard Bednarczyk

Montes Nr 118