Menu Zamknij

Policja Śląska – w stulecie powstania

Funkcjonariusze PWŚl. jako pierwsi wzięli udział w walkach w obronie polskiej granicy – bo już w sierpniu 1939 r. Andrzej Szefer wyliczył, że w 45 miejscach na pograniczu śląskim od 23 sierpnia dochodziło do zbrojnych incydentów

Jak wspominał powojenny prezydent Zabrza Paweł Dubiel, w ostatnich dniach sierpnia walki te trwały praktycznie każdego dnia. Do najbardziej spektakularnych akcji zaliczył atak na Makoszowy, gdzie w nocy z 23 na 24 sierpnia silny oddział Freikorpsu pod dowództwem Ewalda Wulfena (Wieczorka) uderzył z terenu kopalni „Delbrück” („Makoszowy”) na dworzec kolejowy i posterunek celny w tej miejscowości. Postrzelono przy tym polskiego kaprala. Dywersanci zaatakowali też posterunek policji i zajęli go. Polskie kontruderzenie sił policyjno-powstańczych i Straży Granicznej doprowadziło do odbicia stacji i posterunku z rąk niemieckich. Ostatecznie Freikorps wycofał się do Zabrza. Zdaniem Grzegorza Grześkowiaka akcja ta była prawdopodobnie związana z planowanym pierwotnie na dzień 26 sierpnia 1939 r. rozpoczęciem działań wojennych, choć Grzegorz Bębnik, powołując się na źródła niemieckie, twierdzi, że była to zwykła próba przerzutu broni. Opis ataku na Makoszowy znamy z relacji jednego z bojowników Freikorpsu:
23 sierpnia 1939 r. około 23.30 z terenu kopalni „Delbrücke” oddział, którym dowodził Ewald W. [z pewnością chodzi o Ewalda Wulfena – przyp. Z. G.], wszedł do walki z zadaniem opanowania po polskiej stronie granicy miejscowości Makoszowy. Plutony 1 i 2 odbiły wcześniej, kierując się do samej miejscowości, natomiast 3 pluton, w który służyłem, miał za zadanie opanować dworzec kolejowy i wystawić linię posterunków bojowych. Dworzec został opanowany z marszu, w pomieszczeniu dyżurnego ruchu został postrzelony kolejarz, który telefonicznie usiłował wezwać pomoc. Drugą osobą, która została postrzelona, był żołnierz, który dochodził torowiskiem do dworca, powracając z patrolu. Zatrzymane osoby zostały na rozkaz dowódcy osadzone w areszcie, który został urządzony w kolejowym budynku gospodarczym. Nad wejściem do budynku dworca, od strony peronu została powieszona flaga [hitlerowska – przyp. Z. G.]. Ja, jako ładowniczy karabinu maszynowego, wraz z dwoma kolegami [zdaniem G. Grześkowiaka chodzi tu o drużynę obsługi karabinu MG 34: dowódcę i celowniczego – przyp. Z. G.] zajęliśmy pozycje od strony zachodnio-północnej, około 50 metrów od zabudowań kolejowych. Z rejonu centrum miejscowości dochodziły odgłosy bardzo intensywnej strzelaniny. Około godziny 0.30 dotarł na nasz posterunek łącznik z rozkazem, że mamy wycofać się na dworzec i przygotować stanowisko bojowe. Na dworcu zastaliśmy tylko członków naszej drużyny, którzy przygotowywali się do obrony. Pozostałe drużyny wraz z dowódcą ruszyły do miejscowości celem udzielenia pomocy walczącej tam naszej kompanii. Z tego, co się dowiedziałem od dowódcy, to Polacy otrzymali wsparcie oddziałów powstańczych z Kończyc i Pawłowa oraz Policji i wojska [według G. Grześkowiaka chodzi o Straż Graniczną – przyp. Z. G.]. Około godziny 1.00 na dworzec zaczęli przybywać nasi bojowcy, wielu z nich było rannych. Ostania grupa przybyła około 1.30. Z terenu dworca, plutonami, nastąpił zorganizowany odwrót w kierunku granicy. Ja wraz z kolegami wycofałem się jako jeden z ostatnich. Pierwszy postrzał otrzymałem w lewą dłoń, przy budynku dworcowym. W wyniku tego straciłem skrzynkę z amunicją. Drugi postrzał otrzymałem na torowisku, w lewe ramię, upadłem i doznałem dodatkowo urazu nogi. Biegnący przede mną Paweł K., który pochodził z Brzozowic, wrócił po mnie, pomógł wstać i razem dotarliśmy na teren kopalni „Delbrück”. Po dotarciu na teren kopalni rannym udzielono natychmiast pomocy medycznej. Jeden z lekarzy był w mundurze policyjnym, a drugi w białym fartuchu. Odwieziono mnie wraz z kilkoma innymi rannymi samochodem ciężarowym do szpitala w Gliwicach. W szpitalu przeszedłem operację wyjęcia kul z ramienia i z przestrzelonej lewej dłoni. W wyniku doznanego postrzału w ramię nastąpiło złamanie obojczyka i uszkodzenie górnej części lewego płuca. Nie wiem, czy ktoś ze stanu naszej kompanii zginął w walce lub zmarł w wyniku ran. Widziałem wielu rannych, w tym dowódcę.
Przedstawione cele oraz rozmach akcji sugerują jednak, że nie chodziło tylko o przerzut broni (po co bowiem zajmować w tym celu miejscowość?), i zdają się potwierdzać fakt przedwczesnego natarcia na Polskę na odcinku w Makoszowach. Jakby nie było, wydarzenia te doprowadziły do złożenia przez polskiego ambasadora w Berlinie ostrej noty protestacyjnej.
Do poważnych incydentów dochodzić miało też w rejonie Bielszowic, które atakowane miały być aż trzykrotnie w dniach 27/28 i 30/31 sierpnia. W walkach tych miało zginąć 48 freikorzystów, choć G. Bębnik kwestionuje te dane. Funkcjonariusze brali też udział w starciach granicznych w Gierałtowicach (24/25 sierpnia), Chwałęcicach (25/26 sierpnia), Czarnym Lesie (27/28 sierpnia), Chropaczowie (29/30 sierpnia), Orzegowie i Maciejkowicach (30/31 sierpnia).
1 września 1939 r., zgodnie z planem operacyjnym „Falke”, do akcji przeciwko Polsce ruszyły wszystkie oddziały bojowe Sonderformation Ebbinghaus. Freikorps dążył do opanowania przygranicznych miejscowości oraz zakładów przemysłowych. Do poważniejszych starć doszło w Brzezinach (kopalnia „Orzeł Biały”), Rudzie (kopalnie „Walenty-Wawel” i „Paweł”, szyby „Franciszek” i „Karol Emanuel”), Orzegowie (kopalnia „Karol”), Chropaczowie (kopalnia „Śląsk”), Łagiewnikach (huta „Zygmunt”) i Chorzowie (elektrownia). Wzięły w nich również udział siły policyjne. Najbardziej znaną akcją była próba opanowania kopalni „Michał”, podjęta przez oddział dowodzony przez Wilhelma Pisarskiego. Odbicia tej kopalni podjęły się m.in. siły policyjne pod dowództwem starszego posterunkowego Antoniego Brolika z posterunku w Michałkowicach. Do niewoli wzięto sześciu dywersantów. Reszta w międzyczasie się przegrupowała. Na pomoc walczącym polskim formacjom przybył oddział policji z Siemianowic dowodzony przez komisarza Franciszka Gawlika, a następnie pluton Komendy Rezerwy PWŚl. w Katowicach pod dowództwem Jana Gasia, wsparty przez samochód pancerny Peugeot, który jednak dywersanci uszkodzili. Zostali oni wyparci dopiero po nadejściu posiłków wojskowych. O 13.00 kopalnia znalazła się ponownie w rękach polskich.
Funkcjonariusze PWŚl. bronili granicy na całej długości. Brali m.in. udział w walkach o Kończyce, Makoszowy i Pawłów. Dopiero po wycofaniu sił wojskowo-policyjnych w nocy z 2 na 3 września Niemcy mieli opanować te miejscowości. Od 1 września policjanci walczyli z regularnymi oddziałami Wehrmachtu m.in. w Rybniku, Żorach i innych miejscowościach. Ostatnią akcją policji na terenie Katowic było otoczenie i rozbrojenie oddziału Freikorpsu pod dowództwem Antoniego Maciona, broniącego się w siedzibie Deutsche Banku przy ul. Józefa Piłsudskiego (obecnie ul. Warszawska). Akcją dowodził podinspektor Piotr Urbańczyk.
Po ciężkich i krwawych starciach granicznych, w nocy z 2 na 3 września PWŚl. zgodnie z rozkazem zaczęła się ewakuować na wschodnie tereny Rzeczypospolitej. Do tego czasu funkcjonariusze stoczyli około 40 potyczek i cztery bitwy z dywersantami z Sonderformation Ebbinghaus. Wcześniej ewakuowano rodziny policjantów. Formacja cofała się w kierunku na Opatów. 3 września jej oddziały dotarły do Kielc. Zamierzano skierować je na Warszawę, ale ostatecznie ruszyły dalej w kierunku wschodnim, na Lublin, i dotarły do szkoły policji w Mostach Wielkich. Sprawność, z jaką przeprowadzono ewakuację, świadczy o wysokim poziomie wyszkolenia i zdyscyplinowania funkcjonariuszy. Praktycznie cały korpus PWŚl. opuścił obszar województwa śląskiego.
17 września 1939 r. zgodnie z postanowieniami paktu Ribbentrop-Mołotow Armia Czerwona wkroczyła na terytorium Rzeczypospolitej. W jej ręce wpadło 250 tys. jeńców, w tym około 12 tys. funkcjonariuszy Policji Państwowej oraz Policji Województwa Śląskiego ewakuowanych na wschód.
Jest to data tragiczna dla polskich formacji policyjnych. Na całym obszarze, na który wkroczyły oddziały sowieckie, przeprowadzano masowe egzekucje funkcjonariuszy. Granatowy mundur stał się dla jego właściciela śmiertelnym zagrożeniem. Taki los spotkał licznych funkcjonariuszy PWŚl., którzy, paradoksalnie, znaleźli się w następstwie rozkazu o ewakuacji na wschodnich kresach Rzeczypospolitej. Nielicznym udało się wraz z oddziałami wojskowymi przekroczyć granice II Rzeczypospolitej z Węgrami i Rumunią oraz z państwami bałtyckimi. Tam zostali internowani. Wśród nich był m.in. komendant PWŚl. Józef Żółtaszek, który przedostał się na Węgry. Niektórym funkcjonariuszom udało się następnie przedostać do formowanych we Francji i na Bliskim Wschodzie jednostek wojska polskiego. Straty polskich formacji policyjnych we wrześniu 1939 r. szacuje się na 2,5–3 tys. poległych i zamordowanych.
Wojna obronna została przegrana. Kraj został podzielony między zwycięskich sojuszników. Ziemie województwa śląskiego zostały na mocy dekretów kanclerza Adolfa Hitlera bezpośrednio wcielone do Rzeszy. Funkcjonariuszy PWŚl., którzy wpadli w niemieckie ręce spotkał różny los. Niektórzy z nich, jako aktywni polscy działacze narodowi, m.in. z powodu wcześniejszego zaangażowania w akcji plebiscytowej i udziału w powstaniach śląskich, trafili do obozów koncentracyjnych. Część została wykorzystana przez okupanta do zasilenia sił tzw. policji granatowej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Najtragiczniejszy los spotkał jednak tych, którzy dostali się w ręce Sowietów.
Zbigniew Gołasz
Tekst stanowi fragment publikacji Krzysztofa Gwoździa i Zbigniewa Gołasza Na straży porządku publicznego. Policja Województwa Śląskiego w latach 1922–1939, Tarnowskie Góry 2017. Towarzyszyła ona wystawie o tym samym tytule zorganizowanej przez Muzeum w Tarnowskich Górach. Ekspozycja została wyróżniona w Konkursie marszałka województwa śląskiego na wydarzenie muzealne roku 2018.

Zbigniew Gołasz
Tekst stanowi fragment publikacji Krzysztofa Gwoździa i Zbigniewa Gołasza Na straży porządku publicznego. Policja Województwa Śląskiego w latach 1922–1939, Tarnowskie Góry 2017. Towarzyszyła ona wystawie o tym samym tytule zorganizowanej przez Muzeum w Tarnowskich Górach. Ekspozycja została wyróżniona w Konkursie marszałka województwa śląskiego na wydarzenie muzealne roku 2018.

Montes nr 124