Jak ważną rolę odegrał w Tarnowskich Górach w okresie plebiscytowym Jan Bondkowski, najlepiej świadczyły słowa Wincentego Zubra, posła na Sejm Śląski, wypowiedziane po pogrzebie: „…grób śp. Bondkowskiego, jak dotąd grób śp. Królika, będzie miejscem pielgrzymek tarnogórzan Polaków i obywateli spoza miasta”
Jednak przepowiednia ta spełniła się tylko częściowo. Wprawdzie nazwali rajcy nazwiskiem Bondkowskiego jedną z miejskich ulic, ale całkowicie zapomnieli o miejscu jego pochówku.
Polskość wyssał z mlekiem matki
Jan Bondkowski urodził się 8 sierpnia 1858 roku w Tarnowskich Górach. Był synem Jana, sztygara górniczego, i Pauliny Kasprzeńskiej. Ojciec mówił po niemiecku, ale matka wyłącznie po polsku. To po niej najprawdopodobniej syn odziedziczył propolskie sympatie. Jednak zawodowo poszedł śladami ojca; po ukończeniu tarnogórskiej Szkoły Górniczej podjął pracę w Kopalni Fryderyk. Z powodu „polskich przekonań” odszedł z pruskiej kopalni i został od 1880 roku kierownikiem kopalni węgla brunatnego w Grudnej Dolnej w Małopolsce. Właściciel kopalni Eustachy Sanguszko wystawił Bondkowskiemu, kiedy ten zakończył na własne żądanie w 1893 roku pracę kierownika, dobrą opinię, pisząc: „spełniał swój zawód umiejętnie, był pilnym, trzeźwym i moralnym”.
Od 1893 roku Jan Bondkowski podróżował po Austrii, gdzie w Wiedniu ukończył studia górnicze, Czechach, Francji, Hiszpanii, Niemczech i Włoszech. Zbierał w ten sposób zawodowe i obywatelskie doświadczenie. Po zakończeniu europejskich wojaży kilka lat pracował w Małopolskim Zagłębiu Naftowym i w latach 1905 – 1911 był zawiadowcą kopalni żelaza i węgla Czerna. Kiedy większość akcji Towarzystwa Rud Żelaznych i Węgla Kamiennego w Małopolsce przejęła Huta Pokój, landrat zabrzański wbrew woli dyrekcji usunął Bondkowskiego ze stanowiska. Wtedy powrócił do Tarnowskich Gór i założył między innymi z Teofilem Królikiem, Michałem Wolskim Bank Ludowy oraz Towarzystwo do spraw Sprzedaży Gruntów Silesia.
Mieszkanie Jana Bondkowskiego stało się wówczas kuźnią dla działaczy polskich organizacji i Rad Ludowych. Radzili w nim „nad spolszczeniem miasta”. Pomimo szykanowania przez niemieckie władze i prób przekupstwa oraz gróźb „nie zaniechał polskiej agitacji”. Zwołał polski wiec 3 maja 1919 roku w Hotelu Prinz Regent, siedzibie Kasyna Obywatelskiego, z okazji święta konstytucji. W listopadzie 1919 r. stanął na czele frakcji polskiej w wybranej Radzie Miejskiej. Rok później witał w mieście wojska francuskie. Po wyborze na burmistrza Miasteczka Śląskiego w 1920 r. został przewodniczącym tarnogórskiego Komitetu Plebiscytowego i przemawiał na wiecach oraz prowadził pielgrzymki do Częstochowy. Podczas III powstania śląskiego wybrany został na krótko komisarycznym burmistrzem miasta gwarków, ale ustąpił pod naciskiem aliantów.
Po przyłączeniu Tarnowskich Gór do Polski Jan Bondkowski był w latach 1924 – 1927 komisarycznym przewodniczącym Rady Miejskiej i wiceburmistrzem do 1928 roku oraz urzędnikiem stanu cywilnego do 1932 roku, gdy przeszedł z powodu pogarszającego się wzroku i zdrowia na emeryturę.
Stroskane polskie serce
Śledząc drogę zawodową Jana Bondkowskiego, można wywnioskować, że cenił sobie bycie dobrym fachowcem górniczym, sprawnym menedżerem i biznesmenem. Cechę tę pewnie ukształtował w nim ojciec, też Jan, sztygar w kopalni przesiąknięty na wskroś szacunkiem do górnośląskiej rzetelności i pracowitości. Horyzonty poszerzyły też Bondkowskiemu liczne podróże po Europie, gdzie zetknął się z nowoczesnym przemysłem i strukturą społeczną i polityczną. Zrozumienie obywatelskiej postawy pozwoliło mu zostać wzorowym polskim patriotą, odpornym na przeciwności losu i kłody rzucane mu pod nogi przez niemieckich rządców.
Miał też swoje ludzkie przywary. Przebywając wiele lat w Małopolsce, we włościach Eustachego Sanguszki, nabrał manier, które jeden z publicystów określił następująco: „Był typem starego szlachcica mazura polskiego usposobienia, twardego Polaka o dobrym sercu”. Prowadziło go to do silnego zadufania i przekonania o wadze swojej aktywności politycznej. Świadczyć o tym mogą słowa skierowane w 1930 r. do starosty Władysława Bocheńskiego, gdy odmówił przyjęcia Srebrnego Krzyża Zasługi, buńczucznie uzasadniając: „znalazłem się na równej linii z osobnikami, których zasługi ani w przybliżeniu nie mogą się równać z mojemi zasługami”.
Swarliwy charakter pokazał także Bondkowski podczas sporu ze starostą Bocheńskim, któremu zarzucił lekkomyślne wydanie 8 tys. zł z „funduszu rezerwowego”. I niespecjalnie przejął się żądaniami starosty, domagającego się „rehabilitacji czci” przed Wydziałem Powiatowym. Jednak w historii żadna wybitna postać nie jest w pełni kryształowa i zawsze doczeka się odbrązowienia.
Honor nie lada jaki
Kiedy owdowiały i bezdzietny Jan Bondkowski zmarł 27 września 1937 roku, jego zwłoki przeniesiono uroczyście do przystrojonej żałobnie sali posiedzeń w Ratuszu, gdzie mieszkańcy mogli oddać mu pożegnalny hołd. Uczyniło to w ciągu trzech dni prawie cztery tysiące tarnogórzan. Flaga na wieży Ratusza do chwili pogrzebu opuszczona była do połowy i „był to honor nie lada w ostatnich 130 latach”. Nekrologi i pośmiertne wspomnienia poświęcone Janowi Bondkowskiemu zamieściły wszystkie polskie gazety. Równie uroczysty przebieg miał pogrzeb działacza. Modły nad trumną i nabożeństwo żałobne odprawił ksiądz Michał Lewek. Ceremonię śpiewem uświetniły chór św. Cecylii i orkiestra Związku Rezerwistów, która odegrała melodię „W mogile ciemnej”. Zwłoki Jana Bondkowskiego 30 września 1937 roku złożono do grobu na cmentarzu św. Anny w tym samym rzędzie co Teofila Królika.
Koszty pogrzebu Bondkowskiego zgodnie z obietnicą radnych Magistrat sfinansował tylko do kwoty 760 zł. Reszta pieniędzy do sumy 1266 zł wydatkowana była z oszczędności, jakie pozostawił zmarły. Dopilnował tego kurator spadku Paweł Kralewski.
Spis rzeczy i majątku, jaki pozostał w mieszkaniu Bondkowskiego przy ulicy Gliwickiej 5, sporządził urzędnik służby wewnętrznej Józef Piosek. W dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią, przedpokojem i piwnicą pozostały meble, wyposażenie, ubrania, książki, album ze zdjęciami, aparat fotograficzny, paczka z korespondencją oraz pięć skrzyń z minerałami górniczymi. Na dwóch książeczkach oszczędnościowych znajdowały się w sumie kwoty 6 tys. 233 zł. Papiery wartościowe i udziały miały wartość ponad 15 tys. zł.
Zgodnie z przewidywaniami położone blisko siebie mogiły z kamiennymi nagrobkami i tablicami pamiątkowymi Teofila Królika i Jana Bondkowskiego stały się na Starym Cmentarzu pomnikami polskich działaczy narodowych ze śląskim rodowodem. Grób Królika przetrwał do dziś. Natomiast miejsce wiecznego spoczynku Jana Bondkowskiego opłacone w 1937 roku kwotą 244 zł 10 gr. zostało przeznaczone po 2000 roku na nowy pochówek. Jego nagrobek został zniszczony.
Ryszard Bednarczyk