W latach 1906–1907 wzniesiono Dom św. Jana (St. Johanneshaus) nazwany później Zakładem św. Jana. Stanął na terenie wtedy gminy Bobrowniki Śl. w pobliżu drogi z Tarnowskich Gór do Bytomia na zboczu Galgenbergu – Szubienicznego Wzgórza – gdzie dawniej kat wykonywał na skazańcach wyroki kary śmierci
Budowla w stylu neogotyckim z czerwonej cegły klinkierowej w części centralnej mieściła lecznicę uzależnionych od alkoholu, a w skrzydle prawym klasztor prowadzących ją oo. Kamilianów, zakonu założonego przez św. Kamila de Lellis. W lewym skrzydle powstał kościół p.w. św. Jana (St. Johanniskirche).
Wejście do niego wiedzie przez poprzedzoną schodami dwuskrzydłową bramę w ostrołukowym portalu niewielkiej sieni nakrytej dwuspadowym dachem z kamiennym kwiatonem. Nad nim, już w fasadzie ściany szczytowej nawy kościoła, rozplanowano pięć ostrołukowych okien. Dwa skrajne z przezroczystych romboidalnych szybek doświetlają chór organowy. Pozostałe tworzą triforium z trzema witrażami. Boczne ozdobiono motywami roślinnymi. Środkowy przedstawia św. Cecylię, patronkę muzyki kościelnej z nimbem wokół głowy i z portatywem – małymi organami.
Przeźrocza ceglanego maswerku rozety nad triforium, też wypełniają małe witraże. Te elementy wystroju fasady najlepiej widoczne są w kolorach po zmroku z zewnątrz świątyni, bo wtedy aż do pierwszej mszy porannej podświetlają je od wewnątrz zapalane w tym celu lampy.
W ostrołukowym otworze nad bramą wejściową do kościelnej sieni również zainstalowano witraże. Jeden z nich przedstawia herb oo. Kamilianów – czerwony krzyż na niebieskiej tarczy z żółtym obramieniem i koroną nad nią. Ten witraż można zobaczyć wychodząc z kościoła za dnia.
W prawej ścianie nawy znajduje się zestaw trzech witraży z romboidalnych szybek nad drzwiami oratorium urządzonego na piętrze lecznicy. Po ich otwarciu pacjenci i personel szpitala mogli uczestniczyć w Mszach Świętych i nabożeństwach. Witraże zamontowano też w drzwiach wejścia na ambonę.
W czterech wysokich i szerokich, ostrołukowych wnękach lewej ściany nawy ulokowano po trzy okna z neogotyckimi witrażami. Środkowy, figuralny, przedstawia wyobrażenia postaci świętych z przypisanymi im zwyczajowo charakterystycznymi atrybutami, ale też opisanych u dołu, by nie było wątpliwości, kogo witrażysta na nich wykreował. Niższe, boczne, wypełniają tylko motywy roślinne i ornamenty. Różnią się w szczegółach w zależności od tego czy flankują postacie mężczyzn, czy kobiet.
Podparty dwoma kolumnami chór organowy zasłania znaczną część pierwszego od tyłu nawy witraża ze św. Augustynem z Hippony, biskupa i jednego z Ojców Kościoła. Stąd na głowie infuła, wspaniałe szaty, białe rękawiczki z wyszytymi krzyżykami, pastorał, księga, pióro gęsie i atrybut – przeszyte strzałą płonące serce. Strzała symbolizuje Słowo Boże, które utkwiło w sercu św. Augustyna i rozpaliło je wiarą. Wpierw błądził, ale po nawróceniu księga Pisma Świętego stała się dla niego „księgą życia”.
Na drugim witrażu przedstawiono patronkę Śląska św. Jadwigę w stroju cysterskiej zakonnicy z makietą kościoła, bo była fundatorką wielu śląskich obiektów sakralnych, ale też szpitali dla ubogich i trędowatych. Twórca witraża tylko po części uwzględnił przekaz o tym, że umartwiając się chodziła przez wszystkie pory roku boso. Gdy jej mąż, książę Henryk Brodaty poprosił ją, by przynajmniej zimą zakładała obuwie, spełniła prośbę i nosiła związane buty przewieszone przez ramię. Na witrażu w krąg aureoli otaczającej głowę świętej wpisano imię HEDWIG, a w napisie SANCTA HEDWIGIS.
Św. Elżbieta Węgierska, żona landgrafa Ludwika IV z Turyngii, to druga z kobiet na figuralnych witrażach w nawie. Twórca obrazu na szkle namalował patronkę ubogich z kwiatami róży w koszyczku. Legenda głosi, że mąż surowo zakazał jej rozdawać ubogim chleb, ale ona nadal robiła to po kryjomu. Kiedy pewnego zimowego dnia mąż przyłapał ją z koszyczkiem zakrytym chustką, spytał: Co tam masz? Gdy zaskoczona Elżbieta odpowiedziała – róże, nakazał – pokaż, bo nigdy nie widziałem zimą róż. Chociaż Elżbieta przerażona tym, co się stanie, gdy mąż za chwilę odkryje prawdę, nie śmiała się sprzeciwić. Podniosła chustę i stał się cud. W koszyczku zamiast chleba były róże.
Na ostatnim z witraży tego cyklu, mężczyzna w bogatych szatach. Mitra na głowie okolonej nimbem, pastorał w dłoni i brak jakiegokolwiek innego znanego i rozpoznawalnego atrybutu wskazują tylko na któregoś z kanonizowanych biskupów. Napis – SANCTUS LAZARUS czyni jasnym, kogo witrażysta wyobraził.
Św. Łazarz to według Ewangelii przyjaciel Jezusa, wskrzeszony przez niego z martwych. Po Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Chrystusa miał, według przekazów, piastować godność biskupa na Cyprze oraz w Marsylii. Uznawany jest za patrona ludzi biednych i chorych.
Witraż w przyszpitalnym kościele jest wyrazem czci dla niego, ale przypomina też o hrabim Łazarzu IV Henckel von Donnersmarck z Nakła Śląskiego, dobrodzieju kamiliańskiego ośrodka wspierającego finansowo jego budowę. Nie wiadomo dokładnie czy ufundował ten witraż, czy wszystkie? Możliwe, że zamówiono go, dla uczczenia zasług hrabiego.
***
Dobór postaci dla tych czterech witraży nawy kościoła przylegającego kiedyś do ośrodka leczącego ludzi co zbłądzili, bo popadli w alkoholową chorobę i tych nędznych czy biednych, wydaje się być przemyślany i trafny.
Potwierdzenie i uzupełnienie pewnych faktów z historii kościoła przez proboszcza parafii p.w. Matki Bożej Uzdrowienia Chorych, ojca kamilianina Marka Mańkę, oraz jego przychylność dla zamysłu bardzo przyczyniły się do powstania tego opisu witraży.
Pomoc okazał też kościelny Mateusz Ludyga.
Alicja Kosiba-Lesiak