Menu Zamknij

Fabryka kawy słodowej „Prymas” 1913–1937 cz. I

Fotografia pamiątkowa przed fabryką kawy słodowej w Gelsenkirchen. Stanisław Janicki (w jasnym garniturze) i jego żona Marianna stoją pośrodku na pierwszym planie. Po lewej od Marianny stoi dr Edmund Piechocki

Minęło już ponad 100 lat od momentu uruchomienia w Tarnowskich Górach fabryki kawy słodowej „Prymas”

cz. I

Działalność przedsiębiorstwa do wybuchu I wojny światowej na terenie Westfalii

Fabryka kawy słodowej „Prymas” mieściła się w centrum miasta przy ul. Jana Sobieskiego 4 (w pierwszych latach istnienia przedsiębiorstwa – Markgrafenstrasse) w latach 1919–1937, ale jego geneza sięga 1912 r. i jest związana z funkcjonowaniem tajnego stowarzyszenia patriotyczno-religijnego Eleusis oraz legalnej organizacji abstynenckiej Wyzwolenie w polskim środowisku emigracji zarobkowej na terenie Westfalii-Nadrenii. Należący do nich Jan Skraburski wraz ze wspólnikiem Zawiślewskim założyli w Gelsenkirchen w 1912 r. spółkę pod nazwą „Skraburski i Zawiślewski”. Była to początkowo hurtownia artykułów chemicznych. We wrześniu 1912 r. przystąpił do tego przedsięwzięcia – jako trzeci wspólnik – Stanisław Janicki (MT 80-85), po tym jak powrócił na teren Westfalii ze studiów w tlemceńskiej Kuźnicy Wychowania Narodowego. Z jego życiorysu z 1919 r. dowiadujemy się, że zajął się w firmie księgowością: „Po powrocie do Westfalii przystąpiłem jako 3-ci wspólnik do hurtowego interesu pod firmą »Skraburski i Zawiślewski« w Gelsenkirchen. Nauczyłem się księżkowości pojedynczej i amerykańskiej. Objąłem buchalterię i kasowość”. W 1913 r. hurtownia rozszerzyła zakres swojej działalności, uruchamiając fabrykę kawy słodowej „Prymasa Ledóchowskiego”.

W dniach 19–27 lipca 1913 r. odbyła się, staraniem okręgu westfalsko-nadreńskiego Towarzystw Przemysłowych, pierwsza Polska Wystawa Przemysłowa w Bochum, na którą stawiło się 130 wystawców z przeróżnych branż przemysłowych. Jak odnotowano, „można było przybyć na wystawę głodnym, bosym i bez odzienia, a wyjść nasyconym, odzianym i obutym, zostawiwszy wszystko u swoich”. W trakcie trwania wystawy odbyło się rozdanie nagród wystawcom, którzy zaprezentowali zwiedzającym wyroby najwyższej jakości. W kategorii spożywczej złoty medal zdobyła spółka: „Skraburski i Zawiślewski” – fabryka kawy słodowej „Prymasa Ledóchowskiego” z Gelsenkirchen. Ogłoszenie reklamujące przedsiębiorstwo brzmiało: „Skraburski i Zawiślewski Gelsenkirchen, Siegelstr. 6. Jedyna na obczyźnie fabryka kawy słodowej Prymasa Ledóchowskiego oraz hurtowy interes artykułów chemicznych i krótkich. Wszystkich Rodaków upraszamy o poparcie naszego przedsiębiorstwa. Rodacy! Pijcie kawę Prymasa Ledóchowskiego”.

Na przełomie 1912/1913 r. doszło do kryzysu w organizacji Eleusis, co ostatecznie doprowadziło do rozłamu w jej szeregach i utworzenia w marcu 1913 r. na terenie Westfalii-Nadrenii Zakonu Kowali pod przywództwem J. Kaczora (MT 97-112) i S. Janickiego. Fakt ten miał wpływ na powołanie fabryki kawy słodowej w 1914 r. jako kooperatywy, gdyż prof. W. Lutosławski, poprzez swą drugą Kuźnicę Wychowania Narodowego w Barby, oddelegował do Westfalii Stanisława Dippla, specjalizującego się już wówczas w działalności spółdzielczej. Na kartce pocztowej z dnia 27 września 1913 r. skierowanej do J. Kaczora W. Lutosławski pisał: „Kowalom westfalskim donoszę, że Stanisław Dippel jedzie z Warszawy do Kuźnicy i z mojego polecenia zatrzymuje się w Westfalii, by was pouczyć w rzeczach, na których się dobrze zna – to jest w zakresie handlu w ogóle, a kooperatywu w szczególności. Towarzyszy mu Janina Haraszewska, też do Kuźnicy jadąca, wychowanka szkoły w Grędzicach, którą należy zapoznać z waszymi niewiastami, a w szczególności z dziewczętami, które w przyszłości miałyby ochotę dostać się do Kuźnicy. Zatrzymają się oboje u was na krótko, bo spieszno im do nas, ale przy dobrej woli, nawet w tym krótkim czasie, zwołacie zebranie kierowników, aby z obecności tych gości skorzystać – a Dippel wam powie o spółdzielczości ważne bardzo prawdy – zaś Janka zda wam sprawę ze szkoły w Grędzicach. Oboje na pełne wasze zaufanie zasługują”.

Nie trzeba było długo czekać na rezultaty wizyty S. Dippla wśród członków Zakonu Kowali na terenie Westfalii. Wkrótce została podjęta – przez trzech wspólników firmy „Skraburski i Zawiślewski” – decyzja o utworzeniu samodzielnej spółdzielni. W lutym 1914 r. Zawiślewski wystąpił ze spółki, działając dalej w branży hurtowej, a J. Skraburski i S. Janicki założyli samodzielną fabrykę kawy słodowej „Prymas”, spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, produkującą swój wyrób pod nazwą kawa „Prymasa”, z podobizną prymasa Ledóchowskiego na opakowaniu. Kapitał do tego przedsiębiorstwa, w wysokości 70 tys. marek, dali przeważnie robotnicy westfalscy, darzący S. Janickiego i J. Skraburskiego, jako działaczy narodowych, wielkim szacunkiem i zaufaniem. W większości byli to członkowie stowarzyszenia Zakonu Kowali (do niedawna Eleusis), dlatego żartobliwie przedsiębiorstwo było nazywane przez wtajemniczonych „spółdzielnią bractwa Elsów”. Jednym z wielu inwestorów był J. Kaczor – przyszły dyrektor i główny udziałowiec fabryki w Tarnowskich Górach. Warto podkreślić, że nowo powstała fabryka kawy „Prymas” nie była spółką akcyjną. Robotnicy westfalscy „dali” 70 tys. marek, bez jakichkolwiek umów pisemnych, traktując owe przedsiębiorstwo jako dobrowolną spółdzielnię, której działanie opierało się na wzajemnym zaufaniu. W Radzie Nadzorczej zasiadało wielu znanych przedsiębiorców, między innymi dr Edmund Piechocki – kierownik filii poznańskiego Banku Przemysłowców w Gelsenkirchen, oraz Michał Kwiatkowski – wydawca polskiego pisma „Narodowiec”. Fabryka „Prymas” rozwijała się bardzo sprawnie, zatrudniając wielu pracowników, głównie Polaków. Stanisław Janicki w swoim życiorysie z 1919 r. napisał: „[…] Po półtora roku pracy jeden ze wspólników wystąpił, ja zaś z pozostałym założyłem z owego przedsiębiorstwa fabrykę kawy słodowej „Prymas” tow. z ogr. por. w Gelsenkirchen, z kapitałem zakładowym 70.000 mk. Było to w lutym r. 1914. Kapitał do tego dali przeważnie robotnicy westfalscy, u których miałem wielkie zaufanie. Osobiście posiadałem mk 4.500. Do rady nadzorczej obok innych należał Pan Dr. Piechocki, kierownik filii Banku Przemysłowców w Gelsenkirchen”.

W 1929 r. J. Kaczor udzielił wywiadu dla „Expressu Ilustrowanego” w związku z działalnością fabryki kawy w Tarnowskich Górach: „[…] Bodźcem do założenia fabryki, początkowo w Westfalii, była chęć uchronienia robotników polskich zarobkujących na obczyźnie od pijaństwa. Zachęcano więc robotników do oszczędności i zbiorowej pracy. Z zaoszczędzonych funduszy powstała właśnie ta fabryka kawy słodowej”.

Listy „Ojca” Lutosławskiego pisane do J. Kaczora stanowią dowód, że zainwestował on pieniądze w fabrykę kawy „Prymas”. Pojawia się tu również ciekawy wątek narastającej niechęci W. Lutosławskiego do S. Janickiego, który domagał się partnerskiego traktowania we wzajemnych relacjach, co spotkało się ze zjadliwą krytyką profesora: „18 stycznia 1914. Mój kochany, cieszy mnie, że starania moje o pozyskanie dla ciebie pieniędzy były skuteczne i że znów dostałeś 500 M. – ale wolałbym żebyś je włożył w interes własny, niż w tę fabrykę kawy, której powodzenie wydaje mi się bardzo wątpliwym. Ofiary te pochodzą od przyjaciół Kuźnicy i nie są pożyczką, tylko zwrotem tego, coś sam stracił wskutek pracy społecznej. […] Najlepszy użytek byłby ten, żebyś je użył na ułatwienie sobie kilkumiesięcznego pobytu w Kuźnicy, o co mi bardzo chodzi. 22 czerwca 1914. […] Wiele zawiniłeś, żeś […] zamiast we własny interes, kładł pieniądze w fabrykę Janickiego, która także nie ma wcale szans na powodzenie, już ze względu na charakter Janickiego. […] Co się tyczy Janickiego, to jego upór dowodzi głupoty. Spytaj się go, jakby w wojsku przyjąć takiego żołnierza, co tylko by chciał raport przełożonemu składać, jeśli przełożony mu odpowie? Czyż on sądzi, że mniej karności trzeba Sprawie narodowej niż w wojsku? […] A on, tak mało zdając sobie sprawę ze swego położenia, że mi proponował udziały w swej fabryce! I dziwi się, że ja w tę fabrykę nie wierzę i nie mogę jej popierać, bo stoi na czele człowiek niesumienny i niewdzięczny, który tyle mojej miłości i znaczne ofiary materialne poniesione na niego (przeszło 1500 M) odwdzięcza uporem i podkopywaniem Sprawy, bo w miarę jak on, co miał kierować Sprawą w Westfalii, oddala się ode mnie, to i sama Sprawa upada, a ja nic na to poradzić nie mogę. 3 lipca 1914. Mój kochany Janie, Bóg cudownie dopomógł, żem ci mógł dostarczyć 1500 rubli, czyli przeszło 3200 M, które otrzymałeś już pewno, dla ułatwienia ci wycofania się z interesu i przyjazdu do Kuźnicy. […] I nie bądź znów tak nieroztropnym, jak wtedy, gdy otrzymane 500 M, […] włożyłeś w fabrykę kawy. Po prostu nie pojmuję, żeś to mógł uczynić […]. Te pieniądze, które teraz otrzymałeś, do Kuźnicy należą, więc nimi nie szafuj na obce przedsięwzięcia, bo są one dane na to, byś do kraju mógł wrócić. Postaraj się interes sprzedać – […] Napisz mi zaraz jak rzeczy stoją – i kiedy możesz najrychlej być wolnym”.

Dzięki pieniądzom pochodzącym z wkładu od robotników westfalskich fabryka kawy zaczęła działać bardziej prężnie. Zainwestowano w nowoczesny park maszynowy, dokonano zmiany siedziby, zwiększono zatrudnienie i produkcję, a co za tym idzie – rozszerzono zbyt, również na Górny Śląsk, znajdujący się wówczas w granicach państwa pruskiego. Jan Skraburski w listach do Jana Jachowskiego z 30 maja i 12 lipca1914 r. pisał: „30 maja 1914. […] Co do interesu naszej fabryki kawy słodowej, to jesteśmy zadowoleni. Przeprowadziliśmy się na inne miejsce większe, ponieważ pierwsze było za małe. Sprowadziliśmy także nową maszynę za przeszło 4 tysiące marek, a więc mamy widoki dobre i uważamy zrobić dobry interes. 12 lipca 1914. […] Interes nasz dosyć dobrze się rozwija, lecz jak ty radzisz, nie można go jeszcze w strony polskie przenieść, ponieważ mamy tu lepszy zbyt niż w stronach polskich. Jest tu lepszy dobrobyt i więcej pieniędzy, toteż można się tu lepiej i prędzej podnieść, a gdy się cokolwiek ugruntujemy i podniesiemy, wtedy z całą siłą do Polski się udamy. Już dziś cokolwiek do poznańskiego i Śląska wysyłamy. […] Mój wspólnik St. Janicki wyjechał obecnie na wakacje do Poznańskiego i niezawodnie do Krakowa i Zakopanego”.

Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, S. Janicki wraz z żoną przebywał na wakacyjnym wyjeździe na terenie Galicji. Doszło tam do walk pomiędzy wojskami austro-węgierskimi a rosyjskimi, które wyszły ze starć zwycięsko i zajęły większą część Galicji wraz ze Lwowem. Krakowski „Głos Narodu” z 21 października i 1 listopada 1914 r. donosił: „Janicki Stanisław. Kraków, Pionier-Pferdefeldbahn, B. S. 2/6 [wojskowa poczta polowa – A.L.] poszukuje swojej żony Maryi Janickiej z dziećmi, która pozostała we Lwowie. Ktoby wiedział o miejscu pobytu, zechce donieść pod powyższym adresem”.

Rodzina odnalazła się i zdołała wrócić cało i zdrowo na teren Westfalii.

Fabryka kawy odgrywała dużą rolę w branży na terenie zachodnich Niemiec. Odbiorcami produktu były głównie niemieckie firmy. Przedsiębiorstwo z roku na rok przynosiło ciągłe zyski, pracując nieprzerwanie aż do 1919 r. Świadczą o tym dywidendy wypłacane członkom spółdzielni. W swoim życiorysie z 1919 r. S. Janicki odnotował: „Fa „Prymas” pod moim kierownictwem wypłacała następujące dywidenda: r. 1915 – 5%, r. 1916 – 0% (spora liczba odbiorców była na wojnie i nie popłaciła zaległości).

W r. 1917 – 8%, w roku 1918 – 15%, w roku 1919 – 4%”.

ciąg dalszy nastąpi
 Armin Lach

Pełną, całościową wersję tekstu wraz ze źródłem, przypisami i grafiką znajdzie czytelnik
w najbliższym wydaniu Rocznika Muzeum w Tarnowskich Górach.

Montes Nr 113