W dodatku do Posłańca Niedzielnego dla diecezji wrocławskiej z 1928 r., zatytułowanego Świat Katolicki, ukazała się fotorelacja Obrządki wielkanocne na Górnym Śląsku. Jej autorem jest Paul Schau – fotograf, który był doskonałym dokumentalistą życia ludu górnośląskiego
Wykorzystane w materiale zdjęcia zostały opatrzone opisami, jaki zwyczaj przedstawiają, a przy niektórych pojawia się również informacja gdzie zostały wykonane (Żerniki i Wójtowa Wieś, obecne w granicach Gliwic).Z fotografii dowiadujemy się o dawnych, zapomnianych wielkanocnych obrzędach m.in. o pieszych i konnych procesjach, podczas których gospodarze z figurą Chrystusa Zmartwychwstałego, krzyżem i chorągwiami objeżdżali czy też obchodzili pola, po to by je chronić przed żywiołami. Pojawiają się również sceny – skrapianie wodą święconą pól uprawnych i wtykanie krzyżyków ze święconej palmy. Sporo zdjęć przedstawia obrzędowość związaną z wypędzaniem zimy, który to zwyczaj współcześnie także jest obchodzony, ale ma jedynie charakter ludyczny. Natomiast, jak wskazują badacze, w mrokach czasów przedchrześcijańskich spełniała funkcje magiczne. Zwyczaje te były proweniencji słowiańskiej, a pieśni obrzędowe śpiewano zawsze w języku polskim (nawet na Opolszczyźnie w czasach drugiej wojny światowej). W tradycji ludowej czwarta niedziela postu zwana była marzanią niedzielą i w tym właśnie dniu miało miejsce „wypędzanie zimy i przynoszenie wiosny”. Personifikacją zimy, choroby i wszelkiego rodzaju nieszczęść była Marzanna czyli kukła kobiety osadzonej na długiej żerdzi. Należało się jej pozbyć poprzez wyrzucenie do wody lub spalenie. Jednak to unicestwienie było poprzedzone różnymi zabiegami. W niektórych miejscowościach wcześniej Marzannę poniewierano, obrzucano śniegiem, błotem bądź kamieniami a nawet obijano kijami. Przed samym spaleniem kukłę czasami rozbierano (strój mógł być wówczas przechowywany do następnego roku), a uczestnicy wydarzenia zabierali kilka źdźbeł słomy, z której była uformowana kukła, aby chroniły one domowy, żywy inwentarz przed chorobami. Warto również wspomnieć o innej tradycji, mianowicie o sporządzaniu kukły mężczyzny – ot takie zrównanie płci w obrzędowości ludowej. Z muzealnych źródeł wiemy, że taka postać występowała jeszcze w latach 60. XX w. w Świerklańcu, gdzie kukły nazywano odpowiednio Marzanką i Marzaniokiem, były one dość pokaźnych rozmiarów, bo liczyły aż 150 cm. Słoma niemal w całości była obłożona białym płótnem, twarz wymalowana długopisem i kolorowymi flamastrami. Kobieca kukła była ustrojona na śląską chopionkę z purpurką, granatowym wierzcheniem, kabotkiem, kiecką i zapaską. Natomiast świerklaniecki Marzaniok przyodziany był w czarny „ancug z czerwonym bindrem”. Bardzo często jego atrybutem była butelka po alkoholu, którą również wyrzucano (jak można domniemywać w ten sposób starano się rozwiązać problem pijaństwa). Przeważnie kukły „wychodziły” z różnych krańców danej miejscowości i spotykały się we wcześniej umówionym punkcie, gdzie dochodziło do ich zniszczenia.
Dawny sposób pozbywania się „zimy” nie był jedynym wydarzeniem, jak to ma miejsce obecnie, ale czymś w rodzaju prologu do innego ważnego obrzędu. A to za sprawą tego, że ten sam pochód wracał z zielonym drzewkiem, przeważnie iglastym lub młodą brzózką z lekko rozwiniętymi liśćmi. Drzewko obowiązkowo było przystrajane w kolorowe wstążki i wydmuszki z jajek. Ów atrybut obrzędu nadejścia wiosny zwano goikiem/gaikiem lub mojem. Towarzyszyła temu atmosfera radości. W niektórych miejscowościach Śląska goik pojawiał się jako osobne wydarzenie w piątą niedzielę Wielkiego Postu, zwaną niegdyś niedzielą gojową. Wówczas to, młode frelki z ustrojonym drzewkiem wędrowały od domu do domu, śpiewając pieśni i składając życzenia obfitości w gospodarstwie, a w zamian za to otrzymywały jajko lub drobny pieniądz. Przypuszczalnie to ten ostatni element (datek) był przyczyną spadku popularności tego obrzędu, ponieważ nikt nie chciał być posądzany o wysyłanie swoich dzieci, aby żebrały. I tak oto w połowie XX w. ten zwyczaj zanikł.
Natomiast zdjęcia wykonane niemal 100 lat temu ukazują bogactwo obrzędów wiosennych, które tworzyły tożsamość kulturową naszych przodków. A nam uświadamiają, że pod pewnymi względami żyjemy w o wiele uboższych czasach.
Bogusława Brol