Rok 2001 był ostatnim, w którym Górnośląskie Koleje Wąskotorowe znajdowały się w strukturach Polskich Kolei Państwowych. Jednocześnie, jak się miało okazać, był to ostatni rok, w którym latem kursowały bezpośrednie pociągi pasażerskie z Miasteczka Śląskiego przez Tarnowskie Góry do Siemianowic Śląskich
Ważyły się losy kolei wąskotorowej na Górnym Śląsku o rozstawie 785 milimetrów. Urzędnicy z PKP spoglądali chłodnym okiem na tą kolej jako na balast, przynoszący straty i generujący koszty. Odwrotnie lokalni pasjonaci kolejnictwa, którzy byli pełni emocji i niepokoju o niepewną przyszłość kolei, rozkradanej po kawałku przez „miłośników metalu”. Zróżnicowane stanowisko zajmowali przedstawiciele władz samorządowych, przez których teren przebiegał wąski tor z Siemianowic Śląskich do Miasteczka Śląskiego.
Naradę w sprawie dalszych losów GKW zorganizowano w czwartek 10 maja 2001 r. w gmachu Zamiejscowego Wydziału Kolei Dojazdowych PKP w Bytomiu przy ul. Powstańców Warszawskich. Z Mazowsza przybył na nią Adam Gertsman, ostatni dyrektor Dyrekcji Kolei Dojazdowych PKP w Warszawie. W naradzie wzięli udział oczywiście pracownicy ZWKD PKP z Ryszardem Reichelem, jak również przedstawiciele trzech miast leżących wzdłuż wąskiego toru: Bytomia, Miasteczka Śląskiego i Tarnowskich Gór. Te ostatnie reprezentował wiceburmistrz Marian Czarnecki. Niestety, nie pofatygował się nikt z urzędów miejskich w Chorzowie i Siemianowicach Śląskich.
Na naradę przybyli miłośnicy transportu kolejowego, w tym Jakub Halor z Fundacji Wieku Pary i Krzysztof Soida, autor monografii historycznej GKW. Ten ostatni wygłosił dosyć emocjonalne wystąpienie w obronie kolei wąskotorowej. Jakub Halor zwrócił natomiast spokojnym tonem uwagę na górnośląskich złodziei, kradnących szyny zwłaszcza w Chorzowie i Siemianowicach Śląskich.
Przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowy miłośników transportu szynowego wylał Jerzy Sikorski z Urzędu Miejskiego w Bytomiu. Stwierdził on w swym wystąpieniu, że kolej wąskotorowa na trasie Bytom – zalew Nakło Chechło nie jest konkurencyjna ani cenowo, ani czasowo z transportem drogowym. Wskazał, że autobusy kursujące na zlecenie KZK GOP przewożą na tej trasie pasażerów w czasie 40 minut w cenie 3 zł za przejazd. Wąskotorówka na ich tle jest zbyt wolna i zbyt droga dla pasażera.
Można było dodać, że jest wręcz rzeczą niepojętą, dlaczego kolejarze przespali jedenaście lat po upadku komunizmu. W tym czasie Polacy kupowali coraz szybsze samochody, coraz bardziej poprawiał się stan dróg. Natomiast na wąskim torze pozostawiono żenująco niską prędkość przejazdu i ciągle te same lokomotywy, które nie były w stanie rozpędzić się nawet do 40 km/godz! Nic więc dziwnego, że trzęsące się i hałasujące pociągi kursowały nad zalew Nakło-Chechło zaledwie trzy lub cztery razy dziennie, podczas gdy samochody i autobusy dowoziły tam miłośników kąpieli od rana do późnego popołudnia.
Na omawianym spotkaniu osobliwą koncepcję przedstawił podczas debaty Ryszard Reichel, kierownik Zamiejscowego Wydziału Kolei Dojazdowych w Bytomiu. Zaproponował on, aby cały węgiel z bytomskich kopalń węgla kamiennego przeznaczony dla odbiorców w północnej i środkowej Polsce wozić wąskim torem do składnicy w Miasteczku Śląskim. Dopiero tam, a nie w Bytomiu, miałby następować przeładunek na ciężarówki. Kierowcy natomiast mieliby nocować i odpoczywać w ośrodkach wypoczynkowych nad zalewem Nakło-Chechło. W ten sposób odciążone byłyby drogi w Bytomiu i Tarnowskich Górach. Było to postrzegane jako ostatnia szansa dla przewozów towarowych po tym, jak chorzowska elektrownia zrezygnowała z dostaw węgla wąskim torem, deklarując jedynie możliwość wywozu popiołów przez GKW na odcinku półtora kilometra.
Pomysł Ryszarda Reichela był oczywiście korzystny dla kolejarzy, ale wydawał się nieco za bardzo komplikować dostawy węgla. Wymagałby podpisania szeregu umów pomiędzy gestorami ośrodków wypoczynkowych nad zalewem, kopalniami czy firmami przewozowymi. Był to więc kolejny śmiały, czy może wręcz fantastyczny pomysł, bez cienia szansy na realizację.
Bytomska narada nie przyniosła nic ponad wzajemne zapoznania się ze stanowiskami stron. Tymczasem nadal jeszcze kursowały czarterowe pociągi pasażerskie. Jak donosił Kurier Tarnogórski w numerze z 7 czerwca 2001 r., najczęściej wybieranym celem tych przejazdów wiosną 2001 r. była tarnogórska Kopalnia Zabytkowa. Znaczna część tych pociągów przewoziła uczniów chorzowskich szkół na trasie spod Elektrowni Chorzów przez Żabie Doły do kopalni. Oprócz tego wiosną 2001 r. pociągi zamawiały Orbis Jaworzno, Urząd Miejski w Bytomiu czy też Zakład Taboru PKP Cargo.
Zgodnie z ustalonym rozkładem, w 2001 r. regularne kursowanie pociągów trwało od soboty 5 maja 2001 r. do niedzieli 9 września 2001 r. na trasie z Miasteczka Śląskiego do Bytomia. W tym przedziale czasowym pociągi kursowały w soboty, niedziele i święta. Dodatkowo od 25 czerwca do 31 sierpnia pociągi jeździły nie tylko w dni wolne, lecz także w dni robocze. Od 23 czerwca do 26 sierpnia w rozkładzie figurowała jedna para pociągów na trasie Siemianowice Śląskie – Bytom – Miasteczko Śląskie. Z przystanku pośredniego Tarnowskie Góry Wąskotorowe pociągi w stronę Bytomia miały zaplanowane odjazdy na 10:29, 13:29, 17:20 i 17:59. Przedostatni pociąg w ciągu dnia w dni wolne miał wydłużoną trasę do Siemianowic Śląskich. Czas jazdy pociągiem z Miasteczka Śląskiego do Tarnowskich Gór wynosił 28 minut, a z Tarnowskich Gór do Siemianowic Śląskich 1 godzinę i 25 minut.
Ceny biletów kolejowych były wówczas w niektórych relacjach tańsze od autobusowych. Dla przykładu, przejazd pociągiem wąskotorowym z przystanku niedaleko Kopalni Zabytkowej do Bytomia kosztował w sezonie 2 zł. Natomiast przejazd spod Kopalni Zabytkowej do Bytomia autobusem linii 135, uruchamianej przez Komunikacyjny Związek Komunalny Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, wymagał skasowania biletu za 2 zł 60 gr.
Zarządcą wąskotorówki był wówczas Zamiejscowy Wydział Kolei Dojazdowych w Bytomiu, należący do Polskich Kolei Państwowych. Prócz GKW, podlegały mu wtedy koleje wąskotorowe w rejonie Nałęczowa, Jędrzejowa i Przeworska.
W niedzielne popołudnie 26 sierpnia 2001 r. odjechał ostatni w dziejach GKW pociąg wąskotorowy z Miasteczka Śląskiego do Siemianowic Śląskich. Po wysadzeniu pasażerów skład ten wrócił jako niemal kompletnie pusty kursem do stacji Bytom Karb Wąskotorowy. Nikt wtedy nie przypuszczał, że po trzech latach kursowania w ten oto sposób Tarnowskie Góry, Miasteczko Śląskie i Bytom tracą połączenie kolejowe z Siemianowicami Śląskimi.
Niedługo potem, 8 września 2001 r. zorganizowany został pociąg nadzwyczajny, który wjechał na trasę w stronę Siemianowic Śląskich. Był to pociąg czrterowy „Traperzug 3”. Prowadziła go lokomotywa Lxd2-359, ciągnąca wagon salonkę i wagon typu Bytomka. Pociąg ten przejechał najpierw z Bytomia Karbia Wąskotorowego przez Tarnowskie Góry do Miasteczka Śląskiego, by następnie wrócić do Bytomia, zajechać do warsztatów naprawczych przy ul. Brzezińskiej, a potem do Chorzowa Maciejkowic i z powrotem do Bytomia Karbia. Był to ostatni pociąg pasażerski w stronę Chorzowa Maciejkowic.
W sumie w 2001 r. z przejazdów na Górnośląskich Kolejach Wąskotorowych skorzystało 44 165 pasażerów. Był to rezultat wyraźnie wyższy, niż w 2000 r., kiedy to odnotowano 32 024 osób. Mimo tego nie uchroniło to GKW od likwidacji. Bilety za przejazd były zbyt tanie w stosunku do kosztów prowadzenia ruchu. Pociągi jeździły zbyt rzadko, bo tylko pod koniec wiosny i latem, do tego zbyt wolno, żeby móc przewieźć większą liczbę pasażerów. W takim kształcie kolej wąskotorowa była nierentowną fanaberią.
Dlatego zarząd PKP z dniem 1 października 2001 r. postawił Dyrekcję Kolei Dojazdowych w Warszawie w stan likwidacji. Przystąpiono do masowych zwolnień pracowników. W nowy rok 2002 bytomski wydział zamiejscowy zatrudniał już tylko 12 osób, a 1 czerwca 2002 r. – już tylko trzy osoby. Tak się nie dało prowadzić ruchu pociągów.
Zarząd PKP udzielił likwidatorowi rozległe uprawnienia. Pozwolono, by przekazywać samorządom tabor kolejowy, budynki i grunty kolejowe na cele komunikacyjne. Pod tak pojemnym terminem można było zrozumieć zarówno utworzenia chodnika spacerowego, jak i budowę ulicy w miejscu wąskiego toru.
Tarnowskie Góry, Bytom i inne miasta na szlaku GKW stanęły przed perspektywą sytuacji, że do linii wąskotorowej dobiorą się złomiarze i nic z niej nie zostanie…
Tekst i zdjęcia Tomasz Rzeczycki