cz. II
W pięciobocznym prezbiterium kościoła architekt zaprojektował cztery biforia, dwa wysokie ostrołukowe okna przedzielone wąskim słupkiem. Nad każdym z nich jedno okno okrągłe. Wszystkie wypełniają witraże
W lewej ścianie prezbiterium na witrażach biforium obramowanych bordiurami namalowano pośród kolorowych ornamentów geometrycznych i roślinnych popiersia ewangelistów z głowami w aureolach. Jedni z księgą inni z kartą papieru. W sześcioliściach tworzących tło wypisano po łacinie ich imiona.
Na pierwszym witrażu Łukasz, powyżej Mateusz. Obaj z prawymi dłońmi uniesionymi w geście podkreślającym wagę zdarzeń i słów, które zapamiętali i zapisali. Na drugim Jan z kartą papieru i gęsim piórem, a wyżej Marek, też z piórem i otwartą księgą.
Sens zapisu na jej dwóch stronach, zwłaszcza sześciu wielkich liter, znany jest jego autorowi lub autorom. DEUM VOBISCUM to – Pan z wami, względnie – Z Panem pozostawajcie. EVA i ADAM to znane imiona, ale w Ewangelii św. Marka ich nie znajdziemy. Powodu, dla którego ten zapis umieszczono na tym witrażu, można się tylko domyślać.
Wyraźnie inne stylowo są witraże w trzech kolejnych biforiach. U góry i u dołu ozdobiono je ornamentami o charakterze architektonicznym. Pomiędzy nimi przedstawiono inspirowane ewangeliami sceny figuralne. U samego dołu umieszczono inskrypcje w języku łacińskim.
Pierwsza scena z czterema postaciami. Ich głowy otaczają aureole. Witrażysta przedstawił Józefa z poślubioną mu Maryją. Przybyli z Nazaretu w odwiedziny do jej krewnej Elżbiety. Podróżne laski i osiołek podkreślają długą drogę, jaką przebyli a Księżyc, że noc już blisko.
Elżbieta wyszła z domu i choć znacznie starsza, wita Maryję w przyklęku. Za nią stanął jej mąż Zachariasz, sędziwy kapłan świątyni jerozolimskiej. U spodu witraży inskrypcja: EXULTAVIT IN GAUDIO INFANS RUTERO MEO LUCAS 1.44
Słowa z Ewangelii św. Łukasza „Poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim” wypowiedziała Elżbieta, przyszła matka św. Jana Chrzciciela.
Centralne biforium w prezbiterium nie jest widoczne z nawy, bo zasłania je wysoki neogotycki ołtarz. Na witrażach przedstawiono scenę Zmartwychwstania Chrystusa w konwencji znanej z wielu obrazów, a więc z uniesionym prawym ramieniem i dwoma palcami złączonymi ze sobą w geście błogosławieństwa. Lewa ręka wsparta na drzewcu proporca z czerwonym krzyżem. Błękitny krąg nimbu z bijącymi z niego złotymi promieniami światła otacza głowę Chrystusa.
Przy skałach, w których wykuto jego grób, sylwetki dwóch kobiet, trzecia klęczy u stóp Chrystusa. Poniżej, dwaj strażnicy, jeden z mieczem drugi z łukiem. Śpią, choć przykazano im strzec grobu.
Inskrypcja na witrażu: SURREXIT DOMINUS VERA ALLELUJA – Prawdziwie Pan powstał Alleluja.
Ostatnie w prezbiterium biforium witrażowe przedstawia monarchę w koronie i z berłem. Obok tronu stoi dojrzała kobieta, a jasnowłosa dziewczyna klęczy trzymając w dłoniach misę z głową mężczyzny okoloną czerwonym nimbem. Dwóch żołnierzy jest świadkami sceny, którą witrażysta opatrzył słowami: ET ATTULIT CAPUT EIUS IN DISCO MARCUS 6,28 – Przyniósł głowę jego na misie.
Pełne objaśnienie sceny daje Ewangelia św. Marka 6:14-28. Z niej wiadomo, że na tronie siedzi król Herod. Kobieta obok niego to jego żona Herodiada. Klęczy jej córka trzymając w dłoniach misę, na której przed chwilą kat przyniósł głowę Jana Chrzciciela, gdy ściął go w więzieniu na rozkaz Heroda. Prosiła go o nią z poduszczenia swej matki i to jej podała tacę.
W tym obrazie na posadzce podłogi obok wazonu z kwiatami znajduje się napis: Kgl. Bayhofglassmalerei Gg. Schneider Regensburg 1907.
Królewski, nadworny malarz na szkle Georg Matthias Schneider od 1895 r. prowadził pracownię witrażowniczą w Królestwie Bawarii w mieście Regensburg założoną przez jego ojca Matthiasa trzydzieści lat wcześniej. Georg był absolwentem Kunsgewerbeschule (Szkoła Sztuki i Rzemiosła) w Monachium. Dzieła tej pracowni instalowano w budynkach świeckich instytucji publicznych oraz kamienicach mieszkalnych np. Wrocławia. Przede wszystkim jednak w świątyniach. Zachowały się w kościołach na terenie Niemiec, na Warmii i Mazurach (np. w Olsztynie, Ostródzie, Biesowie), a na Górnym Śląsku w kościele p.w. św. Anny w Katowicach – Janowie, w osiedlu Nikiszowiec.
Dawni witrażyści projektowali na życzenie i w różnych znanych wtedy stylach, ale mieli też uprzednio przygotowane katalogi, z których projektant budowli, jej właściciel lub fundator witraża wybierał wedle swej potrzeby lub gustu. Fundatorzy życzyli sobie czasem, by na nich umieścić ich herb, rzadziej pełne nazwisko.
Pracownie witrażownicze nie zawsze oznaczały swe szklane dzieła nazwą, sygnaturą czy rokiem ich wykonania. Dlatego czasem tylko z zachowanych rachunków czy kościelnych kronik można ustalić, z jakiego warsztatu pochodzą.
W prawej ścianie prezbiterium kościoła na Galgenbergu jest tylko przejście do zakrystii.
W październiku 1976 r. nieznani sprawcy obrzucili świątynię kamieniami, w wyniku czego uszkodzeniu uległy cztery witraże. Naprawiono je wtedy tymczasowo. Pierwszą renowację przeprowadzono dwadzieścia lat później podczas remontu kościoła.
Do drugiej doszło w 2010 r. Wtedy na polecenie konserwatora zabytków zamontowano od zewnątrz bezbarwne szyby ochronne zbrojone stalowymi drutami. Ich kwadratowy przeplot widoczny jest od wewnątrz na jaśniejszych partiach witraży, zwłaszcza na stronach księgi, jaką na witrażu trzyma w dłoni ewangelista św. Marek.
Ponad stuletnie już witraże wniosły do tarnogórskiego kościoła p.w. św. Jana nie tylko przesłania religijne, ale też wartości artystyczne świadczące o talentach ich twórców. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi o nich napisać. Zwłaszcza proboszczowi o. Markowi Mańce, kościelnemu Mateuszowi Ludydze i dr Magdalenie Ławickiej z Muzeum Architektury we Wrocławiu.
Alicja Kosiba-Lesiak