W 1976 r. po wielu trudach oddano do użytku podziemną trasę turystyczną w tarnogórskiej kopalni. W ówczesnych publikacjach panuje jednak spora rozbieżność co do podstawowych spraw: jak stare są to wyrobiska i co w nich wydobywano. Ba, istnieją nawet rozbieżności co do daty, w której turyści zaczęli zwiedzać kopalnię.
Uroczystość oficjalnego oddania do użytku z udziałem wicewojewody katowickiego zorganizowano 5 września 1976 r., wtedy też symbolicznie uruchomiono maszynę wyciągową. Prawdopodobnie jednak od razu po otwarciu kopalnię zamknięto na trzy miesiące. Jak podaje Józef Moszny, późniejszy wieloletni kierownik tarnogórskiej kopalni, Okręgowy Urząd Górniczy w Bytomiu dopiero 5 grudnia 1976 r. zaliczył kopalnię do zakładów górniczych i wydał zezwolenie na prowadzenie ruchu turystycznego. Potwierdzeniem tego jest informacja, jaką w pierwszym numerze z 1977 r. podał magazyn turystyczny Gościniec, pisząc: „Na Barbórkę zabytkowe podziemia zostały udostępnione do zwiedzania”. Tak więc nie wrzesień, lecz początek grudnia 1976 r. należy uważać za termin oddania do użytku podziemnej trasy turystycznej w zabytkowej kopalni. Zresztą, jak wynika ze statystyk prowadzonych przez Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej, w całym 1976 r. kopalnię zwiedziły tylko 423 osoby. Gdyby była czynna już od września, wychodziłoby średnio nieco ponad trzech turystów na dobę. Należy więc przyjąć, że kopalnia w 1976 r. czynna była tylko w ostatnim miesiącu roku, i to zapewne nie we wszystkie dni.
W tym czasie w Polsce funkcjonowało już kilka innych podziemnych tras turystycznych w dawnych kopalniach. Najstarsza była trasa w Wieliczce w kopalni soli. Po niej 5 czerwca 1965 r. uruchomiono ścianę propagandową górnictwa w Kopalni Węgla Kamiennego Zabrze. Pięć lat później, w 1970 r. zaczęto udostępniać chełmskie podziemia kredowe, a 21 lipca 1975 r. oddana została sztolnia poszukiwawcza rud miedzi w Złotoryi, znana później pod nieprawdziwą nazwą Kopalnia Złota Aurelia. Turyści odwiedzający tamte trasy podziemne dowiadywali się już z nazwy, co takiego wydobywano w tych wyrobiskach.
Inaczej było w Tarnowskich Górach. Nikt nie wpadł na pomysł, aby nowej trasie podziemnej nadać oficjalną nazwę Kopalnia Rud Cynku i Ołowiu w Tarnowskich Górach. Od samego początku przyjęto zwyczajową nazwę Kopalnia Zabytkowa, która utrwaliła się na długie lata, niezależnie od tego, jak w danym czasie brzmiała nazwa oficjalna. Stąd w rozlicznych publikacjach można spotkać jakże różniące się informacje na temat tego, czego to jest właściwie kopalnia:
„Kopalnia powstała w oparciu o […] wyrobiska blendy cynkowej” – pisał we wrześniu 1976 r. jeden z tarnogórskich tygodników. Dwa miesiące później gazeta sportowa Tempo z Krakowa podawała: „Wielką atrakcją dla amatorów podziemnych emocji jest także zabytkowa kopalnia rud kruszców w Tarnowskich Górach, w której przebywa się pieszo blisko 2-kilometrową trasę”. Tomasz Baake w tekście „Srebrne muzeum w Czarnym Zagłębiu”, opublikowanym w grudniu 1976 r. przez Przegląd Techniczny pisał natomiast: „Wracając do muzeum… W jego skład wchodzi – prócz pomieszczeń u Sedlaczka – kilkusetmetrowa otwarta dla turystów sztolnia oraz spory fragment zabytkowej kopalni galmanu, który już niedługo zostanie udostępniony zwiedzającym”.
Zauważmy, nikt nie pisał wtedy wbrew faktom historycznym, jakoby miała to być głównie kopalnia srebra. Tarnogórzanin Bolesław Lubosz w artykule zamieszczonym w 1978 r. w czasopiśmie Poglądy pisał: „Otrzymaliśmy najbardziej wartościowe muzeum techniki – stanowiska pracy w kopalni zabytkowej są tak zainscenizowane jak gdyby co dopiero zostały opuszczone. Zwiedzamy autentyczną kopalnię rud nieżelaznych z XVIII i XIX wieku”. Chociaż już kilka lat po oddaniu podziemnej trasy turystycznej do użytku zdarzało się niektórym dziennikarzom wspomnieć o srebrze. Przykładowo Adam Toszecki na łamach katowickiego Dziennika Zachodniego 12 czerwca 1980 r. pisał: „Wśród nielicznych zagospodarowanych zabytków należy wymienić kopalnię ołowiu i srebra w Tarnowskich Górach, którą przez wiele lat odbudowywali działacze Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej”.
Pochwalić należy dbałość o prawdę historyczną ówczesnych działaczy Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej. Nie fantazjowali oni, jakoby Kopalnia Zabytkowa była średniowiecznym obiektem. Bolesław Lubosz w obszernym artykule w czasopiśmie Poglądy z grudnia 1979 r. pisał wprost: „Zabezpieczone wyrobiska Kopalni Zabytkowej pochodzą z XVIII i XIX wieku, tylko fragmentarycznie sięgają wieku XVII”. Informacje te powtarzali inni autorzy, niekiedy nawet przypominając o tym, że w kopalni zwiedza się także wyrobiska z XX wieku. Ewa Gochowska-Ślimak w 1986 r. na łamach katowickiej Trybuny Robotniczej pisała: „Zrekonstruowane wyrobiska kopalni pochodzą z XVIII i XIX wieku, a niektóre ich fragmenty sięgają nawet czasów późniejszych”.
To prawda, jako że np. podszybie szybu Anioł w znanej turystom formie zbudowane zostało w 1963 r., a chodnik obejściowy, omijający zamurowany fragment chodnika między szybami Anioł i Żmija, wykonano w latach 1968-1969. Wykorzystano przy tym znajdujące się po drodze wyrobiska komorowe i chodnikowe, łącząc je i zabezpieczając obudową. Ponadto po rozpoczęciu w 1960 r. prac górniczych w podziemiach wykonano dwa przekopy długości 15 metrów, czyli obejście szybu Żmija i przejście z Komory Zawałowej do chodnika w stronę szybu Szczęść Boże.
Z niewiadomych względów publicystom piszącym w tamtych latach o tarnogórskiej kopalni nie przyszło do głowy, aby określać ją mianem podziemnej trasy turystycznej. Pisano o niej jako o skansenie, o części skansenu, bądź też jako o muzeum. Rocznik Ziemia za 1977 r. pisał, że „zbudowano podziemny skansen górniczy”, nazywając go potem mianem muzeum: „większa część prac przy muzeum wykonywana jest w czynie społecznym, w którym wyróżniają się górnicy kopalni „Andaluzja”, „Radzionków” i „Julian”.
Tymczasem różnica między podziemną trasą turystyczną a muzeum jest zasadnicza. W muzeum ważne są eksponaty, a nie zwiedzane pomieszczenia. Eksponaty muzealne można przenieść z jednego budynku do drugiego, z powierzchni do podziemi lub odwrotnie i nadal będzie to muzeum. Odwrotnie jest z podziemną trasą turystyczną, jaką ukończono w 1976 r. w Tarnowskich Górach. Tutaj mniejsze znaczenie ma wystrój i eksponaty. Liczy się trasa do przejścia, której nie da się przenieść w żadne inne miejsce. Eksponaty na tej trasie mogą być, a może nie być ich wcale. Tego jednak nie rozumieli ówcześni dziennikarze.
Pod względem formalnym tarnogórska kopalnia rozpoczęła działalność jako „Miejski Ośrodek Kultury – Kopalnia Zabytkowa”, funkcjonując pod nadzorem Urzędu Miejskiego w Tarnowskich Górach. Szefem obiektu został Erwin Frej, a kierownikiem komórki obsługi ruchu turystycznego przewodnik z tarnogórskiego koła przewodników PTTK, Leszek Bialik. Ustalone wtedy ceny biletów wstępu można uznać za wygórowane. Bilety kosztowały 50 zł dla dorosłych i 20 zł dla młodzieży. Dla porównania, podziemna trasa turystyczna w krakowskiej jaskini Smocza Jama była kilkukrotnie tańsza. W 1978 r. zwykły bilet wstępu do tej jaskini kosztował 10 zł, a bilet ulgowy 6 zł.
Ale nawet mimo niemałych cen biletów, kopalnia budziła uznanie. Wrocławska gazeta Słowo Polskie pisała o niej w sierpniu 1977 r. jako o „jednym z ciekawszych obiektów turystycznych w woj. katowickim”. Niestety, ten tak ciekawy i tak wartościowy obiekt nie był czynny codziennie. We wtorki zwiedzanie było niemożliwe.
Tarnogórska kopalnia po oddaniu do użytku zaledwie kilka miesięcy podlegała miejscowemu Urzędowi Miejskiemu. Wkrótce podjęto decyzję, aby podporządkować ją jednemu z przedsiębiorstw przemysłowych, położonemu w mieście, które nawet nie graniczyło z Tarnowskimi Górami…
Tomasz Rzeczycki