
Pod koniec XX wieku po kilku latach przerwy ponownie do Miasteczka Śląskiego dotarł wąskotorowy pociąg towarowy z ładunkiem. Był to uruchomiony 30 sierpnia 2000 r. skład czterech węglarek z KWK Centrum w Bytomiu do składnicy węgla, mieszczącej się tuż za peronami końcowego przystanku w Miasteczku Śląskim. Przyprowadziła go lokomotywa Lxd2-366, ciągnąca cztery węglarki
Było to niebywałe wydarzenie w sytuacji, gdy kolej wąskotorowa traciła dotychczasowych klientów. Sam transport miał raczej niewielkie znaczenie gospodarcze, bo z KWK Centrum przywieziono nim 106 ton węgla kamiennego. Pociąg załadowany węglem wyruszył ze stacji Bytom Karb Wąskotorowy w stronę Miasteczka Śląskiego po godzinie 12:30. Ze względu na to, że za bramą miasteczkowskiej składnicy węgla mieściły się wtedy tylko trzy wagony, a transport składał się z czterech, konieczne były uciążliwe manewry.
Jak wynika z relacji prasowych, w 1992 r. węgiel zaprzestano wozić wąskim torem z Bytomia do Miasteczka Śląskiego. Jak łatwo policzyć, przerwa w dostawach węgla na tym odcinku trwała osiem lat. Gospodarz składnicy zadeklarował, że przyjmie dwa tysiące ton węgla transportem wąskotorowym. Miało to oznaczać, że raz w miesiącu trzy wagony z węglem pojadą na trasie z Bytomia do Miasteczka Śląskiego.
Węgiel wąskim torem miała też ponownie zacząć przyjmować składnica w Tarnowskich Górach, znajdująca się w pobliżu przejazdu kolejowego przy ul. Bytomskiej. Na razie jednak nie było to możliwe, gdyż brakowało 80 metrów toru od toru szlakowego do składnicy. Kolejarze wąskotorowi zakładali optymistycznie, że brakujący tor mógłby zostać ułożony w 2001 r.
Nie był to jedyny ich pomysł. Jesienią 2000 r. marzyło im się, aby w kolejnym sezonie ułożyć około 280 metrów toru mijankowego pomiędzy stacją Bytom Karb Wąskotorowy a dworcem PKP w Bytomiu. Kolejarze chcieli przy tej sposobności odzyskać leżące tam na szlaku podkłady betonowe i w ich miejsce ułożyć podkłady drewniane. Odzyskane podkłady zamierzano przeznaczyć do wykonania nawierzchni peronów na dwóch planowanych przystankach. Jeden miał powstać w Bytomiu naprzeciwko KWK Rozbark. Drugi przystanek zamierzano utworzyć przy dawnej stacji Pole Północne, czyli pomiędzy Osiedlem Arki Bożka a Żabimi Dołami, a więc przy rozgałęzieniu torów koło garaży. Żaden z tych przystanków nie został jednak utworzony.
Właściwie żadne plany inwestycyjne w 2000 r. nie zostały zrealizowane z braku pieniędzy. Mimo wcześniejszych zapowiedzi prasowych, w Tarnowskich Górach nie podjęto budowy wąskiego toru w stronę Parku Wodnego. Nie uruchomiono też pociągów po łuku przebiegającym na północ od Kopalni Zabytkowej w stronę szybu Staszic. Na koncie pozytywnych wydarzeń można było zanotować co najwyżej to, że około dwa i pół tysiąca uczniów skorzystało w 2000 r. z oferty „Wąskotorowej zielonej szkoły”, czyli przejazdów na zamówienie. W maju uruchomiono 8 takich pociągów, a w czerwcu 7.
Mimo tego końcówka ostatniego roku drugiego tysiąclecia nie napawała optymizmem kolejarzy wąskotorowych na Górnym Śląsku. Nad Górnośląskimi Kolejami Wąskotorowymi pojawiła się groźba likwidacji.
Jesienią 2000 r. warsztaty naprawcze kolei wąskotorowej w Bytomiu Rozbarku opustoszały. Dyrekcja Kolei Dojazdowych w Warszawie nakazała pracownikom przejść na urlop do końca stycznia następnego roku. Później jednak nadano telegram, nakazując w połowie grudnia wszystkim wracać do pracy.
W tamtym momencie koleje wąskotorowe na Górnym Śląsku zatrudniały sto osób i obsługiwały już tylko dwie bocznice kopalniane. Węgiel wąskim torem do elektrociepłowni w Chorzowie dostarczały Zakład Górniczy Bytom II oraz kopalnia Centrum w Bytomiu. Alojzy Rode, naczelnik sekcji Zamiejscowego Wydziału Kolei Dojazdowych w Bytomiu oceniał wówczas, że gdyby zredukować zatrudnienie z ponad stu do pięćdziesięciu osób i utrzymać przewozy towarowe na poziomie 100 tys. ton rocznie, kolej wąskotorowa mogłaby zarobić na swoje utrzymanie.
W tej kalkulacji w ogóle nie brano pod uwagę tego, aby uczynić rentownym letnie przewozy pasażerskie do Miasteczka Śląskiego. Jedyną nowością zapowiadaną przed sezonem letnim 2001 r. miał być wagon barowy z ośmioma stoliczkami, przerobiony z węglarki. Chętnym do jego wydzierżawienia był wówczas były pracownik Górnośląskich Kolei Wąskotorowych, prowadzący własny bar.
Na początku 2001 r. kolejarze wąskotorowi mogli odetchnąć. Dyrekcja Zarządu Kolei Dojazdowych PKP w Warszawie wycofała swój pomysł likwidacji Górnośląskich Kolei Wąskotorowych. Jednak perspektywy były niepewne. W tym czasie władze samorządowe od Tarnowskich Gór po Siemianowice Śląskie nie były jeszcze przekonane do pomysłu, aby przejąć od PKP nieruchomości, przez które prowadziła linia wąskotorowa.
W styczniu 2001 r. zastępcą dyrektora do spraw restrukturyzacji i zagospodarowania majątku Zarządu Kolei Dojazdowych PKP w Warszawie, został pochodzący z Tarnowskich Gór Ryszard Reichel – dotychczasowy szef GKW. Do centrali PKP został przedstawiony plan z kalkulacją kosztów, proponujący utworzenie w ramach PKP Zakładu Przewozów Wąskotorowych. Zgodnie z tym planem do proponowanego zakładu miało być włączonych 14 kolei wąskotorowych w Polsce. Oceniano, że spośród nich realną szansę przetrwania miałoby osiem, w których wpływy pokrywają przynajmniej 20% kosztów. Prócz górnośląskiej, były to jeszcze m.in. koleje śmigielska, żnińska, gnieźnieńska, mławska i kilka innych. Oceniano, że dla prowadzenia bezpiecznego ruchu na GKW wystarczy zatrudnienie 55 osób.
„Ruch turystyczny będzie na sto procent. Może będą też pewne inwestycje. Miał powstać peron na Rozbarku, ale ja w to wątpię. Natomiast przy Elektrowni Chorzów chcemy zrobić przystanek. Są wprawdzie pewne przeszkody, ale zobaczymy” – mówił Ryszard Reichel w wypowiedzi dla katowickiej gazety Wieczór na początku 2001 r. Nadal w sferze pomysłów pozostawały plany uruchomienia regularnych przewozów pasażerskich na trasie Bytom – Siemianowice Śląskie.
Tymczasem wraz z ograniczaniem ruchu towarowego nasiliła się plaga kradzieży szyn. Wymiar sprawiedliwości pozostawał niemalże bezsilny w zetknięciu ze złomiarzami. Alojzy Rode, naczelnik Sekcji Kolei Dojazdowych w Bytomiu, żalił się 25 lutego 2001 r. na łamach tygodnika Gość Niedzielny: „Gdy zgłaszaliśmy przypadki kradzieży, to prokurator mówił nam: Ogrodźcie sobie teren.”
Sieciowy rozkład jazdy pociągów ważny od 10 czerwca 2001 r. do 14 grudnia 2002 r. zakładał, że w 2001 r. pociągi wąskotorowe mają kursować codziennie w czasie letnich wakacji szkolnych, czyli od 25 czerwca do 2 września. Natomiast od 5 maja do 24 czerwca oraz od 1 do 9 września kursowanie przewidziano tylko w soboty i niedziele. Zgodnie z rozkładem, pociągi miały się zatrzymywać na następujących przystankach i stacjach: Siemianowice Śląskie Richter Wąsk., Bytków, Dolina Górnika Bartek, Bytom Wąsk., Bytom Karb Wąsk., Dąbrowa Miejska, Sucha Góra, Repty Kop. Zabytkowa, Tarnowskie Góry Wąsk., Lasowice Zalew, Miasteczko Śląskie Zalew, Miasteczko Śląskie Wąsk. Tak jak w poprzednim sezonie letnim, pomiędzy Siemianowicami Śląskimi a Bytomiem pociągi miały kursować tylko w soboty, niedziele i święto 15 sierpnia.
Uruchomienie pociągów do Miasteczka Śląskiego odnotował tygodnik Życie Bytomskie, pisząc w numerze 21 (2296) z 21 maja 2001 r., że kolej wąskotorowa jeździ już od 5 maja 2001 w soboty i niedziele. Gazeta podawała, że w tamtym sezonie lokomotywa ciągnęła 9 wagonów otwartych oraz 1 wagon bagażowy do przewozu rowerów, a w pierwszy weekend kursowania nad zalew Nakło-Chechło pojechało zaledwie dwieście osób. W 2001 r. pociągi miały ustalone odjazdy o 8:30, 11:30, 14:30 z Bytomia, a z Miasteczka Śląskiego o godzinach 10, 13 oraz 16:50. Bilet na pociąg wąskotorowy z Bytomia do Miasteczka Śląskiego kosztował wówczas 4 zł.
Tekst i zdjęcie Tomasz Rzeczycki