
Osoby zadające innym pytania o rolę kobiet w historii Tarnowskich Gór otrzymują często odpowiedź: „Nie znam”, „Nie pamiętam”, „Nie wiem”. Czy to znaczy, że tarnogórskie kobiety zostały w tutejszej historii zapomniane? Ukryte celowo? Chyba warto byłoby przywołać chociaż niektóre z żeńskich postaci w już pięćsetletniej, nie tylko górniczej historii miasta. O niewielu przedstawicielkach tutejszej społeczności pisano za ich życia dużo, a wręcz raczej mało lub wcale nie poświęcano kobietom uwagi. Pozostawione zapisy, głównie w księgach urzędowych i wspólnot religijnych, ograniczały się zaledwie do: urodziła się, wyszła za mąż, ochrzciła dzieci, zmarła i niewiele ponad to. Otóż więc…
MIESZCZKA GOSKE
– hojna luteranka
Mieszczka Goske, zwana też Gąską, żyła na przełomie XVI i XVII wieku w miejscowości wówczas noszącej nazwę Tarnowitz, obecnie Tarnowskie Góry. Nieznane są do tej pory jej imię, stan cywilny, daty urodzin i śmierci, stopień zamożności i zajęcie, dzięki któremu mogła się utrzymać. Wiadomo, że była ewangeliczką. Na wypadek śmierci w testamencie zapewniła na rzecz miasta własny dom, który miał zostać sprzedany. Uzyskana ze sprzedaży kwota powinna zostać przeznaczona na pokrycie kosztów budowy kościółka wytyczonego na ewangelickim cmentarzu poza obrębem miasta, za tzw. Bramą Gliwicką (Gleiwitzer Tor) przy obecnej ulicy Gliwickiej. Stała tam już wprawdzie nieduża kaplica (Begräbniskirche), lecz zamyślano o wystawieniu większego i okazalszego obiektu. O utworzeniu nowego cmentarza zdecydowały władze kościelne i miejskie, gdyż ten stary, otaczający ówczesny kościół farny protestantów, później katolicki pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła, stawał się niewystarczający.
Kwota uzyskana ze sprzedaży domu okazała się daleko niewystarczająca na realizację wskazanego przez testatorkę celu. Przedsięwzięcie zrealizowano po ponad 10 latach od śmierci Goske dzięki finansowemu wsparciu Jacoba Gruselki (Jakub Gruzełko), burmistrza miasta w latach 1608 –1612. Zmarł on w pierwszej połowie 1616 roku, pozostawiwszy w testamencie miastu na budowę kościoła 840 florenów. Dopiero zebrana suma 1088 florenów pozwoliła na wzniesienie w 1617 roku niewielkiego budynku na planie prostokąta, który wyposażono do 1619 roku. Nie posiadał wówczas istniejącej dzisiaj dzwonnicy, prezbiterium i zakrystii, które dobudowano w późniejszych czasach. Tym sposobem cmentarny, ewangelicki kościółek Jakuba (Jacobskirche), obecnie katolicki pod wezwaniem św. Anny, wzbogacił krajobraz miejskiej zabudowy Tarnowskich Gór.
Miejscem pochówku Jacoba Gruselki zostało wnętrze świątyni, gdzie spoczął w grobowcu, a następnie, po przebudowie, jak kilka innych osób, w grobie pod posadzką. Pierwszą współfundatorkę zapewne pochowano na cmentarzu, zanim jeszcze wzniesiono kościółek. Obecnie przy wejściu do niego przeczytać można umieszczony w ramkach na ścianie tekst z nazwiskami obojga fundatorów, mieszczki Goske i burmistrza Jakuba Gruzełki.
W gwarkowskim pochodzie kroczą obok siebie postaci dwojga fundatorów kościoła: mieszczki Goske (odtwarza ją od 2 –10 roku autorka niniejszego tekstu) i burmistrza Jacoba Gruselki z małżonką z domu Janickovną pochodzącą z morawskich Bojkovic.
JÓZEFINA NIDECKA
– nauczycielka i siostra miłosierdzia
W 2019 roku w części historycznej pochodu gwarkowskiego w stroju przypominającym te, w których misję swą pełniły w XIX wieku siostry zakonne w Nysie (dawniej Niesse) wystąpiła jedna z mieszkanek powiatu tarnogórskiego. To Barbara Hajda, która przypomniała tym sposobem o pierwszej przełożonej zgromadzenia sióstr Zakonu św. Karola Boromeusza (Carolus Borromäus) w Tarnowskich Górach. Była nią siostra miłosierdzia Josephine Henriette Niedetzky (Józefina Nidecka). Urodziła się 7 marca 1830 roku, w wieku 25 lat zdecydowała się na życie w zakonie, podjęła nowicjat, po ukończeniu którego i po obłóczynach, w 1857 roku złożyła śluby wieczyste.
Zgromadzenie pierwotnie miało charakter stowarzyszenia dobroczynnego, a ścisłą regułę zakonną przyjęło w późniejszym czasie. Anton Klausa, jeden z najbardziej zasłużonych dla miasta burmistrzów (jego portret znajdują się w Muzeum w Tarnowskich Górach) usilnie zabiegał u władz kościelnych o sprowadzenie zakonnic. I tak 14 kwietnia 1863 roku przyjechały tu młode kobiety: Josephine Niedetzky z Nysy, Ottilia Geyer z kongregacji w Trzebnicy oraz Marina Fuchs z Benešova. Wszystkie trzy z zawodu nauczycielki.
Siostry wprowadziły się do pomieszczeń budynku szkoły przy ówczesnej Industriestraße (później ul. Przemysłowa, ul. Dzierżyńskiego, obecnie ul. Legionów). Powierzono im kształcenie dziewcząt, opiekę nad nimi oraz działalność dobroczynną. Prowadziły więc żeńską szkołę przemysłową (szkoła gospodarstwa domowego), opiekowały się dziećmi w żłobku i sierocińcu oraz ludźmi chorymi i ubogimi. Przez kilkadziesiąt lat pracowały też m.in. w szpitalu przy Lublinitzerstrasse (później ul. Lubliniecka, obecnie ul. Opolska) i prowadzonym przez o.o. Kamilianów na tzw. Galembergu (Galgenberg), w internacie dla dziewcząt i przedszkolu. W domu parafialnym przy kościele farnym pw. św. św. Apostołów Piotra i Pawła nauczały religii. Zajmowały się też utrzymaniem w porządku i czystości wnętrza kościoła, przygotowaniem ołtarzy na święto Bożego Ciała, wypiekiem opłatków itd. Prowadziły w powiecie tarnogórskim pięć placówek, z których funkcjonuje obecnie jedna, w Nakle Śląskim. Do niej siostry przybyły na prośbę hrabiego Henckel von Donnersmarcka. Potocznie nazywano je boromeuszkami lub siostrami św. Karola, od imienia patrona zakonu.
Boromeuszki przetrwały wojny i przemiany polityczne. O przełożonej Józefinie Nideckiej i jej siostrach nie bywało głośno, lecz ich rola jako członkiń lokalnej społeczności była znacząca, chociaż wyznaczono im miejsce w kulisach sceny miejskiego teatru.
Na cmentarzu przy kościele pw. św. Anny obok pierwszej przełożonej – siostry Józefiny, spoczęło do tej pory we wspólnej kwaterze ponad 20 zakonnic, których imiona można przeczytać na epitafialnych tabliczkach. Założycielka tarnogórskiego zgromadzenia, jak podaje zapis w księgach zakonu znajdujących się w Trzebnicy, zmarła „na chorobę jelit po pracowitym życiu jako wychowawczyni i sumienna przełożona w Nysie i Tarnowskich Górach”. Budynek dawnej siedziby Zakładu św. Józefa istnieje do dzisiaj przy ul. Gliwickiej 22, a o przydzielenie go siostrom zadbał w okresie międzywojennym burmistrz Leopold Michatz. Placówka zakończyła swoją działalność w 2016 roku po 157 latach funkcjonowania.
SM Józefina Nidecka pełniła funkcję przełożonej założonego przez siebie zgromadzenia w Tarnowskich Górach przez 35 lat, do śmierci w dniu 11 września 1898 roku.
JÓZEFA BRAMOWSKA
– senatorka z Żyglina
Małżeństwo Tomasza i Barbary Batsch (Bać) mieszkało we wsi Żyglin w pobliżu Tarnowskich Gór i mniejszego – Miasteczka Śląskiego (Georgenberg). Było to miejsce, gdzie ludzie żyli skromnie, nabożnie i prosto. Zajmowali się uprawą roli, ale też pracowali w pobliskiej kopalni rud. Tomasz i Barbara z pewnością nie spodziewali się, że ich córka, urodzona 10 marca 1860 roku, z ławki niemieckiej, wiejskiej szkoły elementarnej trafi do ławy senackiej II Rzeczypospolitej Polskiej. Józefa przemierzyła długą i krętą ścieżkę życiową do stolicy Polski – Warszawy; po drodze trafiła m.in. do Częstochowy, Gliwic, do Rybnika, Pszczyny i innych miast. Jednak ostatecznie wróciła na wieś. W 1878 roku jako osiemnastolatka, po śmierci ojca, zmuszona była utrzymywać siebie i matkę pracując w kopalni rudy w Pasiekach. Podczas pracy poznała przyszłego męża – Piotra Bramowskiego, rolnika z Żyglina, który był też robotnikiem w tej kopalni. Ich ślub odbył się w 1890 roku, gdy Józefa miała 30 lat. Gospodarowali na małym sześciomorgowym gospodarstwie i wychowali pięciu synów. Trzech z nich zostało kolejarzami, dwaj zginęli na wojnach światowych. Trzej uczestniczyli w powstaniach śląskich, a ona sama pomagała powstańcom, a w trakcie trzeciego powstania urządziła w swoim domu skład broni i dawała schronienie ściganym i ukrywającym się. Mówiła o sobie i synach: „w ślad swego wychowania nauczyłam ich kochać wszystko co polskie”. Poza pracą w gospodarstwie działała w kobiecych towarzystwach społecznych. Gdy miała prawie 50 lat założyła Towarzystwo Kobiet w Żyglinie, a po I wojnie światowej Towarzystwo Polek. Prowadziła je, żeby uczyć inne kobiety czytać po polsku, zdobywać wiedzę, pomagać ludziom, uczyć się historii Polski. Miała naturalny dar swobodnego wypowiadania się, który wspierała samokształceniem. Za udział w wiecach kobiet polskich, gdzie błyszczała talentem oratorskim, i za działalność na rzecz przyłączenia Górnego Śląska do Polski, dwukrotnie została aresztowana: w 1914 i 1919 roku. Przebywała w areszcie w Miasteczku Śląskim i w Tarnowskich Górach. W II RP kandydowała w wyborach do senatu i dwa razy, w latach 1928–1930 oraz 1930–1935, weszła w jego skład. Postrzegano ją jako jedną z najbardziej charakterystycznych postaci nie tylko ze względu na słuszny wiek, ale przede wszystkim, w związku z jej regionalnym (bytomskim) strojem, który zawsze w stolicy nosiła.
Do wybuchu wojny 1939 roku prowadziła działalność na rzecz kobiet i Polski, za co została uhonorowana między innymi Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restitutia oraz Srebrnym Krzyżem Zasługi. Z początkiem wojny nazwisko Józefy Bramowskiej znalazło się na niemieckiej liście proskrypcyjnej działaczy polskich przewidzianych do aresztowania i osadzenia w obozie koncentracyjnym. Uratował ją przed tym zły stan zdrowia i podeszły wiek. Zmarła 24 października 1942 roku w rodzinnej miejscowości i została pochowana na tamtejszym cmentarzu.
W pochodzie gwarkowskim w 2019 roku postać chłopki i senatorki prezentowała w bytomskim stroju regionalnym Liliana Rozińska, pracownica biblioteki w Miasteczku Śląskim, podkreślając tym sposobem wkład Józefy Bramowskiej w rozwój czytelnictwa na tym terenie.
IRMA SEDLACZEK
– tarnogórzanka i poetka
Postać Irmy Sedlaczek, jednej z siedmiorga prawnucząt Johanna Sedlaczka, najbardziej chyba znanego od prawie 250 lat przedsiębiorcy Tarnowskich Gór, przesunęła się przez społeczeństwo lokalne niczym zwiewny cień.
Artykuł o Irmgardzie Erben-Sedlaczek (bo tak brzmiało jej nazwisko po zamążpójściu) urodzonej 13 listopada 1879 roku, opublikowany został w numerze 129 czasopisma Montes Tarnovicensis z 2 września 2024 roku. Z tej przyczyny życia i dorobku literackiego tej tarnogórzanki opisywać tu nie będę i zachęcam do zwrócenia uwagi w stronę wymienionej wyżej publikacji autorstwa Gabrieli Krecht-Górny oraz Alicji Kosiby-Lesiak https://montes.pl/jeszcze-o-sedlaczkach-historia-nieskonczona-czesc-4/ Nadmienię tylko tutaj, że talenty artystyczne: muzyczne, literackie, recytatorskie Irma wywiozła z rodzinnego miasta najpierw do Saaz (Žatec w Czechach) i do Pragi, a także do Breslau (Wrocław), gdzie weszła do grona tamtejszych pisarzy i artystów. Kilka tomików poezji, opowiastki prozą, wygłoszone prelekcje zyskały jej atencję mężczyzn cenionych w ówczesnych kręgach kulturalnych. Jej losy kończą się we Wrocławiu czasu II wojny światowej. Nie wiadomo jednak, czy w tamtym okresie w nim umarła, wyjechała z niego, czy zginęła około 1945 roku. Postać tej tarnogórzanki w pochodzie odgrywała kilkakrotnie Mirosława Turek –Twardowska, nauczycielka i osoba znana w kręgach edukacyjnych i kulturalnych miasta.
Alicja Kosiba-Lesiak