Artykuły publikowane w „Montesie” stają inspiracją do dalszych przygód naszych Czytelników. Jednym z nich był autor poniższej opowieści: Artykuł o pałacu w Szałszy pozwolił mi na poznanie tego obiektu. Przedstawiciel właściciela wpuścił mnie do środka, oprowadził i opowiedział o rodzinie von Groelingów, ostatnich właścicielach pałacu przed 1945r. Ich potomkowie niedawno przyjechali i przywieźli obecnemu
właścicielowi zdjęcia dawnego wyposażenia pałacu, sali balowej i innych komnat. Przy remoncie będzie można teraz odtworzyć, choćby częściowo, dawny wygląd wnętrz.
Ten piękny obiekt po wojnie zamieniono na mieszkania usuwając wiele fresków, stiuków, i stawiając ścianki działowe wedle upodobania i chęci. Pałac stracił całkowicie dawny wystrój, takie były czasy. | |

|
Można by rzec, iż i tak dobrze, że ostał się w ogóle, ma nie zrujnowane, choć zmienione wnętrze i zdrowe mury.
Bardzo wiele dokonano już wokół pałacu. W parku przeprowadza się daleko posunięte prace konserwatorskie i kosmetyczne. Wiele starych dębów potrzebuje pomocy. Będzie staw na dawnym miejscu, wrócą klomby i ławki. Pałac po remoncie może nawet konkurować pięknem z pałacem w Świerklańcu. Jest już stadnina koni, kawiarnia. Widać rozmach z jakim wzięto się do pracy. Brakuje oczywiście środków. Obiekt wymaga ogromnych inwestycji. Właściciel będzie musiał pozbyć się części pola, aby - jak mówią ludzie -
dokończyć renowację. Wierzę, że się uda. Mieszkańcy, których można spotkać przy pałacu także są pełni uznania dla tych poczynań.
Położony niedaleko kościółek, także zasługuje na uwagę. Piękny i zadbany, wiele zawdzięcza dawnym kolatorom - patronom, tj. von Groelingom. Za kościołem od strony południowej znaleźć można płytę-epitafium. Przyciaga uwagę. Krótka analiza i porównanie z artykułem w Montesie i wyłania się obraz rodzinnej genealogii:
Albert von Groeling, starosta toszecko-gliwicki, ożenił się z Antonią von Groeling, właścicielką Szałszy i Żernik. Żył lat 43. Jego żona Antonia z domu Welczek lat 33. Ich syn Wiktor, rotmistrz, pan 650 ha ziemi, żył lat 71. Jego małżonka, Jadwiga (Hedwig) z domu Rheinbaben zmarła 11 lat przed swym mężem i miała wówczas lat 57.
Trójka ich dzieci przysporzyła pałacowi smutku i łez.
Wiktor i Jadwiga pochowali córkę Gertrudę, podobno dziewczynę nader piękną, w wieku 17 lat. Nie pomogli najlepsi medycy. Ludmiła Witting, z domy Groeling, zmarła w wieku 32 lat, dwa lata po śmierci matki. Kolejne dwa lata i umiera Alfred, zaledwie 20-letni.
Czarna tablica za kościółkiem w Szałszy - wykonana idealnie w „dziwnym kamieniu” jak mówią miejscowi - jest świadectwem rodzinnej tragedii. Von Groelingowie pochowani w krypcie znaleźli tam spokój wieczny, który nie zawsze był udziałem innych arystokratycznych familii.
Poznany w tym miejscy Pan Kot, historyk-amator i miłośnik Szałszy, opowiada o historii pałacu, jego szlachetnie urodzonych mieszkańcach i Groelingowie wyłaniają się z tych opowieści, jako ludzie oddani tej ziemi, pomagający innym, traktujący swych pracowników nader dobrze. - Nie zadzierali nosa - podkreśla opowiadający.
Roman Wolniszewski |